Napiwki: tak? nie? ile?

Francuzi skrupulatnie zabierają resztę nawet do ostatniego centa, w Niemczech napiwki zazwyczaj wliczane są do rachunku. W Polsce mamy wolną amerykankę

Publikacja: 09.07.2008 02:08

Napiwki: tak? nie? ile?

Foto: Corbis

Warszawski klub Tam Tam. Grupa gości, rachunek przekracza 300 zł. Kelnerka, podając rachunek, informuje, że po przekroczeniu takiej sumy napiwek w wysokości 10 proc. jest obowiązkowy, ale nie można go dodać do kwoty rachunku przy płaceniu kartą, tylko uregulować w gotówce. Próby wyjaśnienia kwituje: – Proszę mi nie przerywać, bo jeszcze nie skończyłam mówić.

Postępowanie w tym skądinąd przyjemnym miejscu dziwne, zwłaszcza że o dodatkowych płatnościach obsługa nie informuje wcześniej. – Nie mamy takich zasad, ale na ostatniej stronie karty jest informacja, że jeśli klient jest zadowolony z obsługi, a rachunek przekroczył 100 zł, może 10 proc. napiwku doliczyć do rachunku i zapłacić kartą. Kelnerka zdecydowanie przekroczyła granicę – wyjaśnia menedżer lokalu Norbert Pomykała.

Postępowanie obsługi ma racjonalne wyjaśnienie: w coraz większej liczbie polskich klubów czy restauracji napiwek można po prostu doliczyć do rachunku i zapłacić np. kartą. Tylko że skoro został zarejestrowany, lokal płaci od niego podatek i dopiero reszta może być podzielona między obsługę, czasami w puli uwzględniani są nie tylko kelnerzy, ale nawet personel z kuchni czy ochrona. Jeśli jednak zostawiamy na talerzyku gotówkę, czysty pieniądz trafia od razu do rąk pracowników.

Napiwki w Polsce są coraz powszechniejsze, słoiki z wrzuconymi na zachętę drobniakami są normą w większości kawiarni. Nawet w tych serwujących kawę w papierowych kubkach na wynos, gdzie trudno mówić o specjalnej obsłudze, bo personel krzykiem oznajmia, jaka kawa jest gotowa i kto ma się zgłosić po odbiór. Estetyka rodem z barów mlecznych! Tam jednak przynajmniej wszystko było jasne: reszta wydawana nawet do pojedynczych groszy.

Czyżby Polacy byli zbyt zamożni i rozrzutnie, a co za tym idzie niepotrzebnie, rozdawali w restauracjach pieniądze? Oczywiście nie można generalizować, ponieważ nawet w lepszych restauracjach bywają goście, którzy wyczekują niecierpliwie, aż kelnerka przyniesie nawet kilka złotych reszty. Wystarczy też zobaczyć, jak wygląda dawanie napiwków w słynących z oszczędności Poznaniu czy Krakowie. W taksówce w grę wchodzą jedynie dziesiątki groszy, a i to pod warunkiem, że na liczniku nie pojawi się kwota w pełnych złotych, bo wtedy o premii można zapomnieć.

Zwyczaj dawania napiwków we Francji nie jest zbyt powszechny, podobnie we Włoszech. Tu nie tylko personel lokali gastronomicznych, ale również taksówkarze reagują ze sporym zdziwieniem, gdy daje im się większą kwotę, niż widnieje na rachunku. Dlatego nawet za bardzo miłą obsługę i świetne jedzenie trudno wyrazić wdzięczność, nie narażając się na zdziwione spojrzenia nie tylko obsługi, ale także gości ze stolików obok.

Francuzi wyróżniają się skąpstwem także w taksówkach. – Klienci awanturują się, żeby przejeżdżać na czerwonym świetle, bo jak stanę, do rachunku dojdzie 10 centów. O napiwkach mogę zapomnieć. Coraz częściej się zdarza, że mają przygotowane 10 euro, a gdy rachunek wynosi 12 czy 14, twierdzą, że więcej nie mają, i wysiadają – mówi pochodzący z Tahiti taksówkarz pracujący w Paryżu.

Podobnie wygląda sytuacja w restauracjach. Zostawienie nawet kilku euro powoduje, że rodowici Francuzi się denerwują. Twierdzą, że takie postępowanie sprawia, iż kelnerzy myślą sobie nie wiadomo co, a przecież dostają pensję. Dlatego zazwyczaj razem z zamówieniem od razu podawany jest rachunek, a należność co do centa zostawia się na stole.

Za to zdarza się, że niektóre napiwki są wymuszone w bardziej lub mniej wyrafinowany sposób. Zwłaszcza w Polsce, Francji i Stanach Zjednoczonych często bywa, że kierowcy taksówek z wyjątkowym poświęceniem szukają reszty, kiedy opłata za przejazd wynosi np. u nas o 2 – 3 złote mniej od okrągłej sumy (powiedzmy 17 złotych). Wiadomo wówczas, że chodzi o to, byśmy naszą należność zaokrąglili w górę.

W USA zdarza się, że kierowca wręcz mówi: – Rozumiem, że te trzy dolary to napiwek. A kiedy podaje mu się voucher, pyta: – Ile dopisać? Wtedy nie bardzo jest inne wyjście, jak podać większą kwotę. Inaczej wychodzi się na megaskąpca.

Inaczej wymuszają napiwki stewardzi na dużych statkach wycieczkowych. – Na łóżku w kajucie pięknego statku „Princess”, odpływającego z Larnaki na Cyprze w rejs po Morzu Śródziemnym, znalazłam zdjęcie młodego śniadego chłopaka – wspomina redakcyjna koleżanka. – Na leżącej obok kartce napisał: „Mam na imię Tony, będę sprzątał tę kabinę. Mam nadzieję, że miło spędzisz czas”. Czas rzeczywiście można było spędzić bardzo miło. Ostatniego dnia przed ponownym przybiciem do Larnaki na łóżku znalazłam bardzo „wypracowaną” kopertę od Tony’ego. Włożyłam tam 15 funtów cypryjskich, które zawsze były silniejsze od funta brytyjskiego. Koperta zniknęła, ale Tony, którego spotkałam, schodząc już na ląd, nie miał zadowolonej miny, patrzył jakby z wyrzutem. Jego zdaniem dostał za mało, moim – dokładnie tyle, a nawet ciut więcej, niż powinien dostać.

Zdecydowanie zbyt mały napiwek dostał natomiast portier ekskluzywnego hotelu Dorchester w Londynie. – Nie chciałam jego pomocy, miałam tylko bagaż podręczny – wspomina często podróżująca dziennikarka. – Za doniesienie go do recepcji z bólem dałam 5 funtów, których nie przyjął. Pomyślałam ciepło o hotelu, że jest tak luksusowy, że nawet portierzy nie przyjmują napiwków. Za chwilę jednak podjechała limuzyna z arabskim szejkiem, który ze swoich zawojów wyciągnął zwój banknotów. Pieniądze natychmiast zniknęły w kieszeni portiera. Niemniej wobec mnie pozostał tak samo uprzejmy jak wobec szejka.

Z napiwkami nie ma skutecznej metody. Pozostaje kwestia wyczucia i wiedzy o obyczajach kraju, do którego wyjeżdżamy. Czasami zamiast dawać zbyt mało, lepiej z napiwku zrezygnować, bo dawanie groszy wręcz obraża. Z drugiej strony jeśli obsługa się stara, warto wysupłać więcej. Zwłaszcza że kelnerzy często dzielą się napiwkami z całym personelem.

Warszawski klub Tam Tam. Grupa gości, rachunek przekracza 300 zł. Kelnerka, podając rachunek, informuje, że po przekroczeniu takiej sumy napiwek w wysokości 10 proc. jest obowiązkowy, ale nie można go dodać do kwoty rachunku przy płaceniu kartą, tylko uregulować w gotówce. Próby wyjaśnienia kwituje: – Proszę mi nie przerywać, bo jeszcze nie skończyłam mówić.

Postępowanie w tym skądinąd przyjemnym miejscu dziwne, zwłaszcza że o dodatkowych płatnościach obsługa nie informuje wcześniej. – Nie mamy takich zasad, ale na ostatniej stronie karty jest informacja, że jeśli klient jest zadowolony z obsługi, a rachunek przekroczył 100 zł, może 10 proc. napiwku doliczyć do rachunku i zapłacić kartą. Kelnerka zdecydowanie przekroczyła granicę – wyjaśnia menedżer lokalu Norbert Pomykała.

Pozostało 87% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Koreanka Han Kang laureatką literackiego Nobla. Wiele łączy ją z Polską
Kultura
Holandia: Dzieło sztuki wylądowało w koszu. Pomylono je ze śmieciami
Sztuka
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie coraz bliżej
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie