Nowy festiwal gwiazd

150 tysięcy osób bawiło się na Woodstock. Idziemy w takim kierunku, żeby grały u nas wielkie gwiazdy, ale ogranicza nas budżet – mówi „Rz” Jurek Owsiak

Publikacja: 04.08.2008 03:22

Na dwóch scenach przez trzy dni grało kilkadziesiąt kapel (fot. Jacek Wajszczak)

Na dwóch scenach przez trzy dni grało kilkadziesiąt kapel (fot. Jacek Wajszczak)

Foto: Reporter

Przyjechali nie tylko słuchać rockowej muzyki, ale także arii operowych, wziąć udział w zawodach sportowych albo oddać krew. Na przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą zebrano jej 629 litrów. Zdaniem policji festiwal przebiegał spokojnie.

RZ: W tym roku pojawiła się wielka gwiazda, brytyjski The Stranglers, przed nim szwedzki Clawfinger. Czy to znaczy, że Woodstock zmierza w stronę wielkich europejskich festiwali?

Jurek Owsiak: Woodstock zdecydowanie idzie w takim kierunku, żeby grały gwiazdy, aczkolwiek nasz budżet powoduje duże ograniczenia. Bardziej chcemy trafić do kapel poprzez pewną ideę. Jeśli The Stranglers widzą na stronach internetowych, o co tutaj chodzi, i potem mówią nam, że są zaszczyceni, to jest bardzo fajnie. Lub jeżeli Kreator sam się zgłasza, że chce wystąpić, to jest OK. Bo tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale o coś więcej. Oczywiście chcemy, żeby takie kapele grały, ale management światowy jest jak z betonu. Kiedy zwracamy się do tych naprawdę wielkich gwiazd, to pomysł im się podoba. Ale potem management jest bezlitosny i wytwarza nam ciśnienie – finansowe. A my nie chcemy czegoś zgubić. Nie sztuką jest kupić kapelę. The Stranglers, Clawfinger to pierwsze próby. Są u nas dlatego, że ktoś kogoś znał i tak się udało. Może takie czasy przyjdą, że ci wielcy sami będą zabiegali, by tutaj zagrać. I o to walczymy.

Woodstock to festiwal młodzieży. Czy pojawienie się gwiazd oznacza, że teraz tłumnie będą też przyjeżdżać panowie po pięćdziesiątce?

Pewnie tak. Niedziela to dzień wolny. Koncert The Stranglers zaplanowaliśmy wieczorem, koniec koło północy. I można jechać do domu i spokojnie w poniedziałek iść do roboty. The Stranglers to zaproszenie dla tych, co nigdy nie byli.

No i magnes dla melomanów z zagranicy.

W ubiegłym roku służby celne naliczyły około 60 tysięcy Niemców. W tym roku także pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy Niemców i nie tylko. Są tacy, którzy przyjeżdżają już kolejny raz. Chciałem, by w tym roku nasz minister spraw zagranicznych ich przywitał, ale się nie udało.

Podczas otwarcia sporo uwagi poświęcił pan bezpieczeństwu. Ciągle trzeba udowadniać, że festiwal jest bezpieczny?

Udowadniać już może nie, ale trzeba o to dbać cały czas. To jest jak z reklamą, nie można sobie odpuszczać reklamy popularnego produktu. My też co roku robimy to jeszcze lepiej, jest skuteczniejsza ekipa, wymyślamy nowe rzeczy. Bezpieczeństwo to rzecz najbardziej istotna, bo gdyby się coś działo, to nawet panika jest niebezpieczna.

Przyjechali nie tylko słuchać rockowej muzyki, ale także arii operowych, wziąć udział w zawodach sportowych albo oddać krew. Na przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą zebrano jej 629 litrów. Zdaniem policji festiwal przebiegał spokojnie.

RZ: W tym roku pojawiła się wielka gwiazda, brytyjski The Stranglers, przed nim szwedzki Clawfinger. Czy to znaczy, że Woodstock zmierza w stronę wielkich europejskich festiwali?

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"