Reklama

Piotr Polk interpretuje Sinatrę

„Friends” w wykonaniu aktora oraz jego przyjaciół Zbigniewa Zamachowskiego i Wojciecha Malajkata jest ozdobą albumu „Polk in Love” z klasycznymi amerykańskimi szlagierami. Artysta wypadł znacznie lepiej niż w programie „Jak oni śpiewają…”

Publikacja: 05.08.2008 02:41

Piotr Polk interpretuje Sinatrę

Foto: Rzeczpospolita

Po serii albumów z przebojami Franka Sinatry i Nat King Cole’a oraz innych amerykańskich klasyków piosenki, które nagrał m.in. Rod Stewart, przyszedł czas na podobną płytę w Polsce.

Na świecie są już tacy artyści jak Michael Buble, którzy wcielili się w muzyczne role z przeszłości i tylko nimi żyją. Z Piotrem Polkiem jest na szczęście inaczej. Zagościł w drugiej edycji polsatowskiego programu „Jak oni śpiewają...”. Niektórzy mogli uznać to za próbę ugruntowania medialnej popularności po udziale w serialach „Samo życie”, „Oficer” czy „Codzienna 2 m. 3”. Taka może być przede wszystkim perspektywa telewidzów. Ci, którzy pamiętają wcześniejsze, młodzieńcze lata Piotra Polka, wiedzą, że od zawsze był aktorem umuzykalnionym, śpiewającym. Śpiewał w łódzkiej Filmówce oraz w Teatrze Studio, gdzie na długo znalazł miejsce w zespole Jerzego Grzegorzewskiego. Zagrał m.in. w rozśpiewanej „Operze za trzy grosze”.

Na przełomie lat 80. i 90. współpracował z Agnieszką Osiecką, biorąc udział w kilkunastu odcinkach telewizyjnego programu „Sentymenty”. – Każdy wymagał wykonania kilku piosenek, niektóre z nich trafiły na płytę „Pięć oceanów” – wspomina Piotr Polk.

Brał udział we wrocławskim Festiwalu Piosenki Aktorskiej, śpiewał w kabarecie Jana Pietrzaka, przygotował dla telewizji trzy recitale: piosenki angielskiej, francuskiej i niemieckiej.

Tym bardziej mógł dziwić udział w polsatowskim targowisku próżności „Jak oni śpiewają...”, gdzie śpiewać nie wszyscy potrafili, w tym nawet finaliści.

Reklama
Reklama

– Rodzaj piosenek, które wykonywałem, był mi raczej obcy – przyznaje teraz. – Jestem wychowany na interpretacji tekstów, na smakowaniu muzyki, a w telewizji leciały hiciory, że aż grzmiało. Emocje sprawiły, że straciłem parę kilogramów, nabrałem jednak dystansu i jeszcze bardziej utwierdziłem się w moich jazzowych, swingowych gustach. Pozwoliło mi to wybrać na płytę naprawdę bliski mi materiał. Nie chcę odkrywać Ameryki. Chciałem zaśpiewać takie piosenki, jakich lubię słuchać, a więc standardy. W takim rytmie bije po prostu moje serce.

Z wielką kulturą i elegancją wykonał „All the Way” spopularyzowane przez Franka Sinatrę, „Love” śpiewane przez Nat King Cole’a, „Wonderful World” z repertuaru Louisa Armstronga czy „Always on My Mind” interpretowane niegdyś przez Elvisa Presleya. Perełką jest „Smile” Charliego Chaplina z jego filmu „Dzisiejsze czasy”. Nastrojowość kompozycji pomogła wydobyć orkiestra pod kierunkiem Zbigniewa Pieregorólki, jednocześnie aranżera albumu.

A najbardziej polecam napisaną do jego muzyki piosenkę w wykonaniu tria Polk – Malajkat – Zamachowski. Zabawną, ironiczną. Bohater płyty jest sportretowany jako przystojniak mogący zawsze liczyć na przyjaciół ze sceny, z którymi gra ostatnio w „Klubie Hipochondryków” w warszawskiej Syrenie. Słowa napisała autorka cyklu Magda Wołłejko. Skroiła muzyczne role równie zabawnie jak sceniczne.

Piotr Polk; Polk in love; QL Music; 2008

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama