Dwie płyty dołączone do książki „Big-bandy… i powstały zespoły jazzowe” zawierają nagrania, które do dziś przyspieszają bicie serc. Jak bowiem nie ulec emocjom, słuchając porywającego tematu „In the Mood” w wykonaniu Glenna Millera i jego orkiestry, wysmakowanej aranżacji „Stompin’ at the Savoy” Duke’a Ellingtona czy solówek Gene’a Krupy, Bena Webstera i muzyków z ich big-bandów.
Zobacz - [link=http://www.rp.pl/artykul/317266.html]Magiczny świat jazzu[/link]
Orkiestry przygrywały do tańca, skupiały całe rodziny przy radioodbiornikach, bo najlepsze big-bandy powstawały przy stacjach radiowych. W 1930 r. w USA było zarejestrowanych 23 mln odbiorników, a słuchalność wszystkich stacji przekraczała 90 mln. Dzięki temu cała Ameryka słuchała jazzu.
Pierwszym, który zdominował sceny i fale eteru, był big-band Paula Whitemana. To na jego zamówienie George Gershwin napisał „Błękitną rapsodię”. U niego debiutował aktor i wokalista Bing Crosby. Znaczącą formacją była orkiestra pianisty Fletchera Hendersona, która dała początek erze swingu. Do dziś się mówi, że jazz swinguje, jeśli potrafimy łatwo wyodrębnić akcent na słabszą stronę taktu – synkopę. Ten rytm poruszy każdego. Możemy się o tym przekonać, słuchając nagrań z tego tomu serii „Rz”.
Pierwszą płytę otwiera temat „In the Mood” spopularyzowany przez orkiestrę Glenna Millera, jedną z najsłynniejszych w dziejach jazzu. Niewątpliwie przyczyniła się do tego charyzma lidera, ale przede wszystkim charakterystyczne brzmienie: lekkie, melodyjne, z pulsującym rytmem. Do dziś aranżacje Millera służą orkiestrom jego imienia. Jedna działa w USA, druga w Europie. Obie gościliśmy w Polsce.