Nie wolno palić skrzypiec

Komputery kuszą kompozytorów, ale trudno z ich pomocą stworzyć coś naprawdę pasjonującego

Publikacja: 29.09.2009 01:56

Znużoną elektroniczną powagą publiczność rozbawił Asko | Schönberg Ensemble utworem Karlheinza Stock

Znużoną elektroniczną powagą publiczność rozbawił Asko | Schönberg Ensemble utworem Karlheinza Stockhausena

Foto: Fotorzepa, Karol Piechocki Karol Piechocki

- Jest wszechobecna, stała się nawet elementem kultury popularnej – mówi o muzyce elektronicznej Tadeusz Wielecki, dyrektor festiwalu Warszawska Jesień. Dlatego postanowił poświęcić jej tegoroczną edycję. Muzyków grających na zwykłych instrumentach było mniej niż zazwyczaj, a towarzyszyły im komputerowo przetwarzane dźwięki lub wykonywana na żywo tzw. live electronics.

Kompozytor nie działa już samotnie, coraz częściej wspierają go akustycy, fizycy i informatycy w studiach muzyczno-badawczych. A jednak owoce ich wspólnej pracy z rzadka wywołują żywsze emocje słuchaczy.

Muzyka elektroniczna nie narodziła się dzisiaj, choć początkowo była odtwarzana z magnetofonowej taśmy. Jej historia liczy ponad pół wieku i potwierdza smutną prawdę, że nic nie starzeje się równie szybko jak nowatorska awangarda.

Jednym z bohaterów festiwalu był 84-letni Pierre Henry. Pierwsze studio do dźwiękowych eksperymentów założył u schyłku lat 50. Wieczór jego utworów, którego ozdobą miało być „Capriccio” napisane dla Warszawskiej Jesieni, pokazał jednak, że Henry pozostaje od dziesięcioleci w obrębie tych samych kosmicznych brzmień uzupełnionych przekształconymi odgłosami rzeczywistości.

[srodtytul]Dziadek techno[/srodtytul]

Magmę dźwiękową Henry’ego powieliło już kilka pokoleń kompozytorów, więc słucha się jej obojętnie. Symptomatyczne, że żywszą reakcję festiwalowej widowni wzbudził dodany na bis krótki, żartobliwy utwór o wyrazistym rytmie. Przypomnieliśmy sobie dzięki niemu, że francuski kompozytor jest też nazywany dziadkiem techno.

Twórcy elektroniki mają ambicje odkrywania nowych światów. Ale paradoksalnie od kilku dekad szczególny wpływ wywierają na komercyjny pop czy rock. Udowodnił to także festiwal, na którym zaprezentowano utwory innych komputerowych sław: Alaina Savoureta czy Steve’a Reicha.

Muzyki elektronicznej słuchało się na festiwalu w zaciemnionych fabrycznych halach, w których podświetlono jedynie zestawy głośników. Brakowało rzeczy najistotniejszej: kontaktu z żywym artystą, który ją kreuje. Po tych posępnych misteriach publiczność z entuzjazmem przyjęła więc utwory Karlheinza Stockhausena. W „Orchester-Finalisten” zdobył się on na rzecz wyjątkową: żart i ironiczny stosunek do tego, co komponował.

Stockhausen zmarł prawie dwa lata temu, był twórcą wyjątkowym także dlatego, że posługując się techniką, potrafił uzyskać ciekawsze efekty brzmieniowe niż inni. Jego muzyka jest oryginalna i wyjątkowa, także dlatego, że w sposób niezwykły potrafił łączyć elektronikę z tradycyjną orkiestrą.

[srodtytul]Ogród pojedynczych dźwięków[/srodtytul]

Kolejny pionier elektronicznego nurtu Ton Bruynel, którego utwór otworzył Warszawską Jesień, powiedział zaś przed laty: „Byłoby wspaniale, gdybym mógł powiedzieć, że nie potrzebujemy już skrzypiec”. W tym samym czasie Pierre Boulez nawoływał do spalenia teatrów operowych. Pożarów jednak nie było, stare instrumenty też ocalały, choć grają inaczej niż dawniej.

Dziś każdy z nich można sprzęgnąć z komputerem, przetwarzać ich brzmienie na żywo podczas koncertu. Daje to kompozytorom nieograniczone możliwości. 38-letni Cezary Duchnowski potrafi więc roztoczyć fascynujący świat pojedynczych dźwięków wypreparowanych z fortepianu, wiolonczeli czy akordeonu. W większej formie – jak opera elektroniczna „Ogród Marty” – nie zdołał jednak ich ułożyć w dramaturgiczną całość.

Jaka zatem będzie muzyka przyszłości? Czy zostanie całkowicie rozbita na atomy dźwięków? Miejmy nadzieję, że jednak nie. Z elektronicznej inwazji podczas Warszawskiej Jesieni w pamięci zostanie przecież poetycki „Bird Concerto” Jonathana Harveya, w którym orkiestrze i soliście przy fortepianie pięknie towarzyszył przetworzony śpiew ptaków, mistyczna „Pasja według św. Marka” Pawła Mykietyna ze skromnym dodatkiem elektronicznych cykad czy niewielki utwór Karola Nepelskiego „Primordium: Naturalia”.

Ten 27-latek oryginalnie potrafił wykorzystać kilka instrumentów, choć i on połączył je z szumem przelewanej wody czy przesypywanego piasku. Takie brzmienia znamy z estrad, ale widać moda nakazuje nadal z nich korzystać.

[ramka][b]Więcej informacji i zdjęć z koncertów [link=http://www.warszawska-jesien.art.pl]www.warszawska-jesien.art.pl[/link][/b][/ramka]

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"