- Jest wszechobecna, stała się nawet elementem kultury popularnej – mówi o muzyce elektronicznej Tadeusz Wielecki, dyrektor festiwalu Warszawska Jesień. Dlatego postanowił poświęcić jej tegoroczną edycję. Muzyków grających na zwykłych instrumentach było mniej niż zazwyczaj, a towarzyszyły im komputerowo przetwarzane dźwięki lub wykonywana na żywo tzw. live electronics.
Kompozytor nie działa już samotnie, coraz częściej wspierają go akustycy, fizycy i informatycy w studiach muzyczno-badawczych. A jednak owoce ich wspólnej pracy z rzadka wywołują żywsze emocje słuchaczy.
Muzyka elektroniczna nie narodziła się dzisiaj, choć początkowo była odtwarzana z magnetofonowej taśmy. Jej historia liczy ponad pół wieku i potwierdza smutną prawdę, że nic nie starzeje się równie szybko jak nowatorska awangarda.
Jednym z bohaterów festiwalu był 84-letni Pierre Henry. Pierwsze studio do dźwiękowych eksperymentów założył u schyłku lat 50. Wieczór jego utworów, którego ozdobą miało być „Capriccio” napisane dla Warszawskiej Jesieni, pokazał jednak, że Henry pozostaje od dziesięcioleci w obrębie tych samych kosmicznych brzmień uzupełnionych przekształconymi odgłosami rzeczywistości.
[srodtytul]Dziadek techno[/srodtytul]