Reklama

Kameralne przeboje na głos i gitarę

Duet Friend ’N Fellow stworzył nastrój niczym w domu przy choince

Aktualizacja: 08.12.2009 00:05 Publikacja: 07.12.2009 00:46

Friend ‘N Fellow, czyli wokalistka Constanze Friend i jej muzyczny partner Thomas Fellow

Friend ‘N Fellow, czyli wokalistka Constanze Friend i jej muzyczny partner Thomas Fellow

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Kolejną edycję Ery Jazzu zakończył tradycyjny, świąteczny koncert. Zwykle są to wieczory odbiegające stylistyką od głównego nurtu jazzu. Tak stało się i tym razem za sprawą niemieckiej wokalistki Constanze Friend i gitarzysty Thomasa Fellowa.

Do muzycznych spotkań tuż przed Bożym Narodzeniem przykłada się inną miarę niż do wydarzeń w ciągu roku. Duet miał wprowadzić nas w dobry nastrój i wciągnąć do zabawy. Dlatego w repertuarze znalazły się w większości współczesne przeboje. Constanze raczej unikała standardów, by nie konkurować z interpretacjami utytułowanych wykonawców, które każdy słuchacz ma w pamięci i nawet mimo woli porównuje.

Koncert rozpoczęła jednak ich własna kompozycja „Time” otwierająca najnowszy album „Lady”. Już w następnym utworze „My Baby Just Cares for Me” zrobiło się całkiem swojsko, bo to temat niezbyt wymagający od wykonawców, a zachęcający do wspólnego śpiewania. Na taki moment trzeba było jednak zaczekać do samego końca.

Niezbyt ciekawie wypadł przebój country „Rings of Fire”, choć Constanze Friend ma niemal tak niski głos jak jego autor Johnny Cash. Miłe dla ucha było natomiast brzmienie gitary Thomasa Fellowa i oryginalny akompaniament na basowej strunie. Najbardziej podobała mi się interpretacja nastrojowej ballady Joni Mitchell „A Case of You”. Jej piosenki zawsze wprowadzają mnie w zadumę, niezależnie kto je śpiewa. Świetna była też solowa interpretacja hitu „Ain’t No Sunshine” Billa Whitersa. Wokalistka pokazała tu walory swego niskiego głosu. Duet nie poradził sobie natomiast z legendarną kompozycją Jimiego Hendriksa „Purple Haze”. Ale ponieważ była to pierwsza żeńska interpretacja, jaką słyszałem, trzeba wyrazić się z uznaniem o odwadze wokalistki.

[wyimek][b] [link=http://www.rp.pl/galeria/9145,3,402365.html]Zobacz więcej zdjęć[/link][/b][/wyimek]

Reklama
Reklama

Muzyczne spotkania przed Bożym Narodzeniem ocenia się inaczej

Zaskakujące było sięgnięcie po przebój grupy Depeche Mode „Shout” czy „Highway to Hell” AC/DC. Właśnie w popowych i rockowych tematach wykonywanych w oryginalnym stylu duet wypada najlepiej.

W osłupienie wprowadziło publiczność odśpiewanie kolędy „Cicha noc” po polsku. Co prawda z kartki, ale to zawsze robi wrażenie. Artyści schodzili między publiczność, sprawiając tym publiczności wielką radość. I tak zeszli ze sceny, przez salę Filharmonii Narodowej.

Ten rok Ery Jazzu przyniósł koncerty trzech wokalistek: Cassandry Wilson, Holly Cole i Tanii Marii oraz funkowego saksofonisty Maceo Parkera i klarnecisty, klezmera Davida Krakauera. Wydarzeniem następnego roku będzie występ legendarnego gitarzysty Jima Halla.

Kolejną edycję Ery Jazzu zakończył tradycyjny, świąteczny koncert. Zwykle są to wieczory odbiegające stylistyką od głównego nurtu jazzu. Tak stało się i tym razem za sprawą niemieckiej wokalistki Constanze Friend i gitarzysty Thomasa Fellowa.

Do muzycznych spotkań tuż przed Bożym Narodzeniem przykłada się inną miarę niż do wydarzeń w ciągu roku. Duet miał wprowadzić nas w dobry nastrój i wciągnąć do zabawy. Dlatego w repertuarze znalazły się w większości współczesne przeboje. Constanze raczej unikała standardów, by nie konkurować z interpretacjami utytułowanych wykonawców, które każdy słuchacz ma w pamięci i nawet mimo woli porównuje.

Reklama
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Reklama
Reklama