O muzyczną wpadkę łatwo. Wiele najgłośniejszych nagrań tego roku, to tylko sprytnie opakowana porażka. Podpowiadamy, których albumów unikać i czym je zastąpić
[srodtytul] Po pierwsze: Barbra Streisand zamiast Susan Boyle [/srodtytul]
Standardy muzyki rozrywkowej w orkiestrowych aranżacjach, to świetny prezent. Pod warunkiem, że nie zostały użyte jako trampolina do sławy. Susan Boyle, laureatka telewizyjnego konkursu dla domorosłych talentów, umie zaśpiewać czysto i poprawnie, ale nie ma pojęcia, jak wypełnić muzykę uczuciami. Słuchając jej wersji „Cry Me a River” czy „Wild Horses” można umrzeć z nudów. Natomiast doświadczona Barbra Streisand bierze się za kamienie milowe muzyki po to, by przyprawić o dreszcze i łzy. Jej wykonanie „Smoke Gets In Your Eyes” czy „Here’s to Life” będziemy kochać i za sto lat, o Susan Boyle zapomnimy już jutro.
[b]Tak[/b]
Barbra Streisand „Love Is the Answer” Sony Music, 2009