Artyści ukryci w hełmach

Chiński mur kilometrowej długości, scena o powierzchni 30 tys. metrów kw. i ogromna widownia – takiej imprezy nie było w żadnym polskim mieście

Publikacja: 10.06.2010 18:57

Na murawie stadionu powstaje mur, w najwyższym miejscu wzniesie się do 7 metrów

Na murawie stadionu powstaje mur, w najwyższym miejscu wzniesie się do 7 metrów

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Choć w historii wrocławskich Letnich Festiwali Operowych „Turandot” będzie już 20. megaprodukcją plenerową, stadion zostanie wykorzystywany po raz pierwszy. Po trosze wynikło to z konieczności.

— Na początku chcieliśmy wystawić dzieło Pucciniego na Pergoli przy Hali Stulecia – tłumaczy zastępca dyrektora Opery Wrocławskiej Janusz Słoniowski. – Tam przed dwoma laty

z wielkim powodzeniem zagraliśmy „Napój miłosny” Donizettiego. Okazało się jednak, że na przeszkodzie stanęła fontanna, zbudowana tam przez miasto.

O Pergoli trzeba zapomnieć aż do końca okresu gwarancyjnego, jakim objęto urządzenie. Postawiono więc na niedaleki Stadion Olimpijski.

[srodtytul]13 tysięcy miejsc[/srodtytul]

Tegoroczny plenerowy spektakl Opery Wrocławskiej tylko pozornie wydaje się być przedsięwzięciem prostszym niż poprzednie. — Bez porównania najtrudniejsza była „Gioconda”, bo scenę umieściliśmy wówczas na barkach na nurcie Odry — zaznacza Słoniowski.

Dwudziesta superprodukcja nie wymaga zbudowania teatru na kompletnej pustyni, tak jak w przypadku poprzednich spektakli: „Napój miłosny” wystawiono na Pergoli, „Otella” na Wyspie Słodowej, a ostatni akt „Toski” – na Wzgórzu Partyzantów. Stadion ma na przykład przyłącza energetyczne, znika więc problem dostarczenia 1,2 megawata prądu. Nie będzie również budowania garderób dla artystów, zostaną na nie wykorzystane szatnie i inne pomieszczenia.

Stadion stawia jednak przed organizatorami nieoczekiwane wyzwania. Wydawać by się mogło, że gdzie jak gdzie, ale na obiekcie sportowym zorganizowanie widowiska nie powinno nastręczać ponadstandardowych problemów, jak przy organizacji np. koncertu rockowego.

- Na koncertach część widzów ogląda artystów z miejsc stojących, na przedstawieniu operowym to niemożliwe — zauważa Słoniowski. — Oprócz sceny trzeba więc wybudować na murawie widownię na 3 tysiące miejsc i zrobić to tak, by nie uszkodzić świeżo wyremontowanego toru żużlowego. Musimy również uzupełnić siedzeniami trybuny, częściowo zdewastowane. Prozaiczna sprawa, jak ponumerowanie 13 tysięcy miejsc, to również, wbrew pozorom, czasochłonne zajęcie.

[srodtytul]Kilometrowy mur[/srodtytul]

Dodatkowo na zewnątrz trzeba zbudować cztery 16-metrowe wieże do oświetlenia sceny. Światło stadionowych jupiterów kompletnie się do tego nie nadaje.

Gdy już światło z wież padnie na scenę, widzowie zobaczą wijący się spiralnie mur o długości niemal kilometra, opadający ku widowni. Szeroki na 4 metry, w najwyższym miejscu wzniesie się do 7 metrów. Ogromna eliptyczna scena będzie miała wymiary 50 na 100 metrów a po jej bokach staną dwie dziesięciometrowej wysokości makiety wojowników.

– W pewnym momencie spod ich hełmów wyjrzą artyści i będą stamtąd śpiewać – zdradza dyrektor Słoniowski. – Ogrom inscenizacji będzie można ocenić, dopiero gdy na murze pojawią się artyści. Tak wielkiej sceny jeszcze nie budowałem. Przy realizacji „Otella” mocno ograniczała nas wielkość Wyspy Piaskowej, stadion pozwala na naprawdę niespotykany rozmach.

Nietypowe będzie również ulokowanie 100-osobowej orkiestry. – Muzycy przed spektaklem wyjdą na scenę, żeby się pokazać, że nie grają z playbacku, ale przygotowano dla nich studio na zapleczu stadionu – mówi Słoniowski. – Również dyrygent będzie się komunikował z artystami za pomocą kamer i monitorów.

Widzowie będą mogli śledzić akcję widowiska dodatkowo na wielkich telebimach o wymiarach 11 na 6,5 metra. To imponująca infrastruktura dla interaktywnego spektaklu, z olbrzymią scenografią, różnorodnymi efektami multimedialnymi, setkami artystów i statystów, pokazem sztucznych ogni, stworzonego przez reżysera Michała Znanieckiego.

[srodtytul]Tramwajem do opery[/srodtytul]

Do tej pory największym przedsięwzięciem w historii Opery Wrocławskiej była „Gioconda”. Przedstawienie na Odrze obejrzało 30 tys. widzów. Jeden spektakl gromadził na brzegach Odry 5 tys. osób. Tymczasem jedno przedstawienie „Turandot” zobaczy trzy razy więcej widzów. Dlatego władze opery rozpoczęły przygotowania do wystawienia „Turandot” od współpracy z policją, strażą miejską i strażą pożarną. Wszystko po to, by przedstawienie nie spowodowało w mieście gigantycznych korków. W parking zamieni się część Pól Marsowych.

– Będzie prawie 2 tysiące miejsc parkingowych, ale to i tak o wiele za mało – martwi się dyr. Słoniowski.

Stadion Olimpijski położony jest na tzw. Wielkiej Wyspie. Dojechać nań można tylko dwoma mostami. Dlatego organizatorzy nalegają, by 18, 19 i 20 czerwca MPK uruchomiło dodatkową komunikację. – Nie chcemy sparaliżować tej części miasta – wyjaśnia dyr. Słoniowski.

Jest szansa, że pomysł, by operowa publiczność zasmakowała jazdy tramwajami i autobusami, się powiedzie.

– To wielce prawdopodobne, trzeba będzie obsłużyć logistycznie ogromną publikę – zgadza się rzecznik wrocławskiego MPK Janusz Krzeszowski.

– Gdy nasze rozmowy zostaną sfinalizowane będę, mógł opowiedzieć o konkretach.

[srodtytul]60 przetargów[/srodtytul]

Na wybudowanie inscenizacji organizatorzy mają dwa tygodnie, ale przygotowania ruszyły już w październiku ub. roku.

— To ogromne przedsięwzięcie logistyczne — podkreśla dyr. Słoniowski. — W myśl przepisów przedstawienie jest imprezą masową, sama ochrona stadionu wymaga zaangażowania ponad 120 osób.

Czasochłonne są również procedury związane z zaangażowaniem ekip czy budową dekoracji. – Musieliśmy przeprowadzić aż 60 przetargów, dla mojego 12-osobowego zespołu to wielomiesięczna bardzo intensywna praca – dyr. Słoniowski co rusz odbiera telefony od współpracowników, wykonawców. Najgorszy otrzymał pod koniec maja. Mostostal, który miał w ramach sponsoringu zbudować część konstrukcji, wycofał się w ostatniej chwili z podpisania umowy, tłumacząc się brakiem mocy przerobowych w związku z powodzią.

Przykrą niespodzianką, która może zagrozić megawidowisku, byłoby nagłe załamanie pogody. Podczas realizacji „Napoju miłosnego” bez przerwy kontrolowano silę wiatru, by na Pergoli mógł bezpiecznie wylądować ogromny balon. Teraz dyr. Słoniowski będzie miał osłonę meteorologiczną. – To stały, bezpośredni kontakt ze sztabem fachowców, którzy na bieżąco będą ostrzegać mnie przed nadciągającym deszczem, wichurą itp. – wyjaśnia.

– Jeśli zajdzie taka konieczność, podejmę decyzję o przerwaniu spektaklu i ewakuacji widzów.

Dyrektor przekonuje, że taka decyzja jest bardzo mało prawdopodobna. Wierzy, że prawie 50 tysięcy widzów zobaczy trzy spektakle „Turandot” do końca. A potem historią chińskiej księżniczki w wykonaniu artystów z najwyższej półki delektować się będą widzowie w Poznaniu. Będzie tam wystawiana jako rewanż za współpracę z poznańskim Teatrem Wielkim przy wrocławskiej superprodukcji.

Choć w historii wrocławskich Letnich Festiwali Operowych „Turandot” będzie już 20. megaprodukcją plenerową, stadion zostanie wykorzystywany po raz pierwszy. Po trosze wynikło to z konieczności.

— Na początku chcieliśmy wystawić dzieło Pucciniego na Pergoli przy Hali Stulecia – tłumaczy zastępca dyrektora Opery Wrocławskiej Janusz Słoniowski. – Tam przed dwoma laty

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"