Wszystkie bilety na tegoroczne koncerty zostały wyprzedane - to duży sukces. Jarocin nie jest co prawda wakacyjnym centrum muzyki ani nawet największym rockowym wydarzeniem w kraju, ale na trzy dni - od 16 do 18 lipca - zjawi się tam około 10 tysięcy osób, podobnie jak w latach poprzednich. Festiwal odzyskał regularne tętno i wierną publiczność.
W 2005 r. reaktywacja imprezy, skompromitowanej w 1994 r. awanturami i walkami z policją, przypominała cucenie nieboszczyka. Miasto wyglądało wówczas jak przytułek dla zagubionych w czasie. Wyznawcy przechodzonej punkrockowej filozofii i estetyki najeżdżali cichy Jarocin w jakiejś niezrozumiałej buntowniczej sprawie. Prezentowali wytarte portki i pokaźne irokezy, które w czasach zanikających subktultur wyglądają jak muzealne eksponaty. Festiwal uginał się pod ciężarem legendy, a nie miał jeszcze określonej roli w nowym pejzażu muzycznym i społecznym.
Dziś marka Jarocin cieszy się dobrą kondycją. To impreza dla tych, którzy cenią muzykę rockową i bezpretensjonalność. Dla fanów, którym nie odpowiada gonitwa za nowościami i wielkomiejska atmosfera gdyńskiego Open'era ani pacyfistyczny klimat gigantycznego Przystanku Woodstock. Pod Poznaniem jest kameralniej i bardziej zwyczajnie. Także dzięki decyzjom repertuarowym organizatorów - impreza łączy punkrockowe tradycje z najnowszymi tendencjami.
Scena w Jarocinie stoi otworem dla tych, którzy od lat budują historię polskiej muzyki, ale też dla zagranicznych gości i nowych artystów. Punk nie jest już nietykalną świętością, wiele jarocińskich gwiazd zmienia go i przetwarza. Spod sceny zniknęli radykalni wyznawcy - kilka lat temu lider Pogodno, który wyszedł na scenę po Dezerterze, dostał kamieniem, ale był to już tylko desperacki akt kogoś, kto chciał zatrzymać czas.
Większość bywalców festiwalu lubi różnorodność, dlatego w tym roku program znów jest mozaikowy. Najlepiej znaną gwiazdą Jarocina 2010 będzie grupa Gossip z ekscentryczną wokalistką Beth Ditto. Przyjeżdżają do Polski po raz trzeci, żeby pokazać świeżą i lekką mieszankę punku, soulu, rocka i tanecznych brzmień. Należą do najmodniejszych kapel młodej sceny alternatywnej. Amerykanie z Flogging Molly czerpią z irlandzkiego folku, a Szkoci z Biffy Clyro grają postpunk łączony z ciężkimi riffami.