[b]Jak się panu maluje? [/b]
[b]Tadeusz Dominik:[/b] Mnie się zawsze dobrze maluje, bo ja tę robotę kocham. Zajmuję się tym od czasu dłuższego, niż jestem w stanie spamiętać. Jest to jedyna czynność, jaka mnie nie nudzi, którą wykonuję z przyjemnością, bo w innych dziedzinach jestem raczej leniwy. Co prawda, jako młody człowiek uwielbiałem rzemiosło. Gdy miałem 10 lat, postanowiłem zbudować sobie sanki. Owszem, zrobiłem jedną płozę, ale drugiej już mi się nie chciało, no bo przecież byłaby taka sama. Zaczynałem kajak, samolot, ale nigdy mi nie starczało cierpliwości. Z malowaniem jest inaczej.
[b]A kiedy zaczęła się pana przygoda ze sztuką? [/b]
Starsi bracia opowiadali mi, że rysowałem już, gdy miałem trzy lata. Używałem ścieżek. Wydeptana powierzchnia była jasna, gładka, gdy się ją zadrapało patykiem pojawiało się ciemne. Zarysowywałem dziesiątki metrów tych ścieżek.
[b]Co najczęściej było tematem tych rysunków? [/b]