W Teatrze Polskim szykuje się intymny, a zarazem nieco surrealistyczny show, podczas którego ujmujące folkowe melodie w gustowny sposób zostaną inkrustowane elektroniką.
Dla pokolenia dzisiejszych dwudziestolatków Sufjan Stevens znaczy tyle, ile Shakin Stevens dla ich matek. Z tym że porusza raczej serca niż biodra. Niełatwo znaleźć równie kochanego przez krytyków artystę. Urodzony w Detroit Amerykanin ujął odbiorców ćwiczonym od najmłodszych lat warsztatem multiinstrumentalisty, majestatyczną oprawą kompozycji i rzadko spotykaną za oceanem nadwrażliwością przekładającą się na literackie teksty.
Sławę przyniosły mu albumy obleczone w niebanalne koncepty – inspirowany znakami zodiaku "Enjoy Your Rabbit", biblijne "Seven Swans", poświęcone poszczególnym stanom "Illinois" i "Michigan" czy skoncentrowane na nowojorskiej autostradzie "The BQE". Nawet kiedy twórca decydował się na coś tak pozornie banalnego jak wydawnictwo świąteczne, kończyło się na pięciopłytowym (!) dziele, gdzie to, co własne, przeplatane było z pożyczonym. Dusza eksperymentatora idzie w tym wypadku w parze z umiejętnością zaklinania w studyjnych nagraniach czaru chwili, tego, co zupełnie ulotne. A na żywo repertuar wypada ponoć jeszcze lepiej.
Stevens słynie z dwugodzinnych spektakli granych wespół z wieloosobowym bandem i zdaniem naocznych świadków "tak bliskich magii, jak tylko muzyka być może". W Teatrze Polskim skoncentruje się na najnowszej płycie, dobrze przyjętej, choć trudnej do zaakceptowania dla tradycjonalistów "The Age Of The Adz". Ponoć warto wytrzymać 25-minutowe "Impossible Soul", by doświadczyć kulminacji, jaką stanowi starsze "Chicago". Polacy będą zapewne czekać na inny fragment znakomitego "Illinois" poświęcony Kazimierzowi Pułaskiemu "Casimir Pulaski Day". Stevens jest zbyt bystry, by o nim zapomnieć.
Sufjan Stevens, Teatr Polski, Warszawa, ul. Karasia 2, bilety: 60 – 130 zł, rezerwacje: www.eventim.pl, czwartek (5.05), godz. 20.