Jako że w zeszłym roku receptura się sprawdziła, a Warszawa pozostała w gronie miast walczących o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, organizatorzy serwują nam dokładkę.
Seria imprez zaczyna się w piątek. Już wówczas słuchacze będą cierpieć męki podejmowania decyzji. Sporo osób wybierze zapewne koncert Hooverphonic, o którym piszemy osobno, na stronach muzycznych „Po godzinach". Ale równie znakomitych kontrpropozycji jest jeszcze kilka.
W Powiększeniu wystąpią Master Musicians of Bukkake, Amerykanie, którzy od metalu dotarli do etnicznej psychodelii. Jeden z blogerów trafnie określa ich repertuar mianem miksu ścieżek dźwiękowych filmu „Siedem lat w Tybecie" i krwistej gry „Diablo". Równie fascynująco zapowiada się zaplanowany w Cafe Kulturalna show kanadyjskiego duetu Handsome Furs. W jego kontekście mówi się o indie rocku czy reanimacji postpunka, ale zespół nie jest wcale tak gitarowy, jak można by myśleć – trzecią w dorobku płytę „Sound Kapital" napisał ponoć w całości na klawiszach. Cóż, jeżeli twórcom zaufała oficyna Sub Pop, kojarzona z takimi grupami jak White Stripes czy Sonic Youth, warszawianie również powinni.
Tytuł najszerzej komentowanego koncertu Warsaw Music Week z miejsca przypadł Toro Y Moi. Nic dziwnego, w końcu sobotni gość Powiększenia firmuje nowy gatunek bądź przynajmniej zjawisko. Nazywa się ono chillwave i skupia sentymentalnych muzyków operujących na granicy alternatywy i popu, zafascynowanych latami 80. i niedoskonałą, sprawiającą wrażenie amatorskiej, realizacją. Aby posłuchać świeżych brzmień, nie trzeba wcale wypatrywać nowych nazwisk.