Pozytywne Wibracje dla Amy Winehouse

Dwugodzinny, niezwykle ekspresyjny występ Seala zakończył w sobotę festiwal Pozytywne Wibracje na dziedzińcu Pałacu Branickich w Białymstoku. Organizatorzy zadedykowali koncerty zmarłej tego dnia Amy Winehouse, a Seal zaśpiewał dla niej swój największy przebój, balladę „Kiss From a Rose".

Publikacja: 24.07.2011 09:18

Koncert Seala

Koncert Seala

Foto: Rzeczpospolita, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Jeśli występujący poprzedniego dnia Raphael Saadiq zasłużył na miano mistrza wagi lekkiej soulowego show, to Seala trzeba okrzyknąć mistrzem wszechwag i wszystkich scen, na których pojawił się tego lata. Koncert w Białymstoku był ostatnim z siedmiotygodniowego tournée.  Może dlatego wokalista i towarzyszący mu zespół dali z siebie wszystko. - Czy jest wam ciepło, zapytał publiczność, a kiedy padła twierdząca odpowiedź, dodał przekornie: - To dlaczego jesteście w kurtkach? I zachęcił wszystkich do zabawy. Sam uwijał się po scenie jak w ukropie. Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, co to znaczy balet na scenie w wykonaniu atlety, miał tego wieczoru pokaz w najlepszym stylu. Seal tańczył, skakał, przysiadał, wyginał się, okręcał wokół statywu, podnosił go do góry niczym Freddie Mercury, podbiegał do publiczności to z prawa to z lewa. Kondycją mógł się równać z samym Mickiem Jaggerem.

Publiczność przypomniała sobie razem z nim przeboje z jego repertuaru. Aż trudno uwierzyć, że ma ich aż tyle. Nie wszystkie miały premiery w jego wykonaniu, ale nawet takim hitom jak „It's A Man's Man's Man's World" Jamesa Browna potrafił nadać silny, indywidualny rys. A młodsi uczestnicy koncertu, którzy przeważali pod Pałacem Branickich, mogli znać tylko jego wykonanie.

Do śpiewania „Love's Divine" zachęcił publiczność. - Pomóżcie mi, bo nie pamiętam słów – powiedział. Słowa kolejnego przeboju „If You Don't Know Me by Now" znali niemal wszyscy.

- Dziś odszedł wielki talent – powiedział w połowie koncertu. - Możecie mieć różne uczucia,  wściekłość, smutek. Ale to jest wstyd, że odeszła. To dla Amy Winehouse – dodał łamiącym się głosem i zaśpiewał „A Kiss From a Rose". Ta ballada zabrzmiała bardziej przejmująco niż kiedykolwiek. Myślę, że to wykonanie z Białegostoku będzie można znaleźć w serwisie YouTube, bo mnóstwo ludzi trzymało nad głowami telefony komórkowe rejestrujące ten fragment koncertu.

Lecz smutek nie trwał długo, bo Seal zaintonował kolejny hit „Crazy", który po nastrojowym wstępie rozpędził się do zawrotnej szybkości napędzany funkowym rytmem i onirycznym motywem elektronicznych instrumentów klawiszowych. Nie mogło też zabraknąć jego pierwszego przeboju „Killer", w którym temperatura koncertu sięgnęła zenitu.

Pozostałe sobotnie koncerty festiwalu zbladły w porównaniu z wulkanem energii Seala i profesjonalizmem tego scenicznego tytana. A przecież pierwszy w Polsce występ brytyjskiej formacji Count Basic mógł się podobać. Chociaż bardzo przypominają The Brand New Heavies, to mają atrakcyjny repertuar, ekspresyjne brzmienie i energię zdolną porwać tłum do zabawy. Pilichowski Band wstrząsnął murami pałacu, kiedy lider popisywał się grą na basie. Natomiast łagodny saksofon Marcina Nowakowskiego doskonale wprowadził słuchaczy w klimat festiwalu.

Pozytywnych wibracji w Białymstoku było co niemiara. Organizatorzy, Agencja STX Jamboree, obiecują coraz lepszych wykonawców w kolejnych latach. Kto po Sealu? Nie będzie łatwo, ale lista wielkich artystów jest długa. Z pewnością warto do Białegostoku przyjechać i poddać się wszechogarniającemu rytmowi w zabytkowym otoczeniu.

 

Jeśli występujący poprzedniego dnia Raphael Saadiq zasłużył na miano mistrza wagi lekkiej soulowego show, to Seala trzeba okrzyknąć mistrzem wszechwag i wszystkich scen, na których pojawił się tego lata. Koncert w Białymstoku był ostatnim z siedmiotygodniowego tournée.  Może dlatego wokalista i towarzyszący mu zespół dali z siebie wszystko. - Czy jest wam ciepło, zapytał publiczność, a kiedy padła twierdząca odpowiedź, dodał przekornie: - To dlaczego jesteście w kurtkach? I zachęcił wszystkich do zabawy. Sam uwijał się po scenie jak w ukropie. Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, co to znaczy balet na scenie w wykonaniu atlety, miał tego wieczoru pokaz w najlepszym stylu. Seal tańczył, skakał, przysiadał, wyginał się, okręcał wokół statywu, podnosił go do góry niczym Freddie Mercury, podbiegał do publiczności to z prawa to z lewa. Kondycją mógł się równać z samym Mickiem Jaggerem.

Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne