Sir Neville Marriner na próbach z I, Culture Orchestra

Sławny brytyjski dyrygent Neville Marriner mówi, jak w Gdańsku pracował z nową orkiestrą I, Culture

Publikacja: 19.08.2011 19:43

Sir Neville Marriner na próbach z I, Culture Orchestra

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Jakimi słowami przywitał się pan z muzykami orkiestry I, Culture?

Neville Marriner:

Powiedziałem: "Muszę was traktować jak profesjonalną orkiestrę. Jeśli zastosuję taryfę ulgową dlatego, że jesteście młodzi i niedoświadczeni, będziecie zgubieni. Stanowicie orkiestrę i jesteśmy tu po to, by razem dobrze grać". I natychmiast zaczęliśmy pracować nad symfonią Czajkowskiego. Po dwóch minutach nastąpiła integracja sekcji. Wyjątkowo szybko. Oczywiście, oni już wcześniej pracowali ze swoimi pedagogami i ćwiczyli kolejne partie utworów.

Jakie to uczucie być przy narodzinach zespołu?

Ekscytujące. Przypominają mi się początki Academy of Saint Martin in the Fields. Na początku przez dwa lata graliśmy wyłącznie dla przyjemności. Spotykaliśmy się w naszych domach dwa, trzy razy w tygodniu, co sprawiało nam autentyczną radość. Ktoś nagrał fragment takiego koncertu, wydał na płycie w formie wizytówki i rozdał znajomym. Wtedy pojawiły się zaproszenia w rodzaju: prosimy, zagrajcie dla nas. Oczywiście, praca z orkiestrą, której skład będzie się zmieniał, jest nieco inna. Chciałbym jednak tak wpłynąć na jej charakter, by przetrwał niezależnie od zmian personalnych. Na pewno minie ekscytacja obecna w pierwszym roku działania zespołu. Gdy tu, w Gdańsku, pierwszy raz podniosłem batutę, powietrze było naelektryzowane oczekiwaniem, tak bardzo chcieli wreszcie zagrać. To cudowne uczucie.

Kiedy, pana zdaniem, pojawia się duch orkiestry?

Gdy wielki dyrygent potrafi podzielić się z zespołem swoją wizją i przekonać do niej. Przykładem jest The Cleveland Orchestra. Ponad 20 lat jej muzycznym dyrektorem był George Szell. Nie żyje od 1970 r., a orkiestra brzmi tak samo jak za jego czasów. Myślę, że podobnie jest  z Academy of Saint Martin in the Fields. Gramy razem  od 50 lat, przewinęło się przez nią ponad 300 muzyków, ale styl, jaki razem wypracowaliśmy, jest wciąż rozpoznawalny. Jest przyjmowany przez nowych członków zespołu na zasadzie osmozy, wystarczy, że zasiądą razem przy pulpitach. Mam nadzieję, że nowy dyrygent i szef Akademii Joshua Bell zachowa ten charakter.

Czy nadal pracuje pan  ze swoją Akademią?

Tak, przychodzę na próby, rozmawiam z muzykami, zastanawiamy się razem nad rozwiązywaniem problemów. Jestem obecny w orkiestrze i mój duch także. Może pozostanie w niej na kolejnych 50 lat. A może tylko na 50 dni, nigdy nie można być pewnym (śmieje się).

Jak zmieniała się praca z muzykami w ciągu 50 lat?

Początki mojej kariery i współczesność to dwa różne światy. Teraz jest więcej prób, muzycy są lepiej przygotowani pod względem wirtuozerii. Gdy w latach 50. dawaliśmy czterogodzinny koncert, to w czasie próby – dwu-, trzygodzinnej – graliśmy tylko fragmenty. Nigdy całych utworów.

Czy w tak krótkim czasie można stworzyć dobrą  orkiestrę?

Oczywiście. W rzeczywistości czasu jest sporo. Zwykle orkiestry mają cztery – pięć prób przed koncertem. Kiedy przyjechałem do Gdańska, muzycy ćwiczyli już fragmenty od dwóch tygodni. Dla mnie to komfortowa sytuacja, bo brzmią jak profesjonalna orkiestra.  Razem mieliśmy próby dwa razy dziennie.

Culture Orchestra kojarzy mi się Orkiestra Symfoniczna Simóna Bolivara kierowana przez Gustava  Dudamela. Znajduje pan  analogie?

Orkiestra Dudamela ma świetny PR polegający na tym, że jej muzycy wywodzą się z ubogich środowisk Ameryki Południowej. Oczywiście, są dobrze wykształceni, mają doskonałych nauczycieli, którzy moim zdaniem w większym stopniu wpływają na styl orkiestry niż sam Dudamel. Poza tym grają razem już dość długo i osiągnęli wysoki poziom. Taka sama droga czeka  I, Culture Orchestra.

Co pan myśli o repertuarze  I, Culture Orchestra?

Jest ambitny. Szczególnie Szymanowski sprawia trudność, nawet Polakom. Ale rozumiem intencje polskich organizatorów projektu. Czajkowski jest łatwy, trzeba go tylko wykonać z pasją. To właściwy utwór dla takiej orkiestry.

Co chciałby pan przekazać młodym muzykom?

Przede wszystkim to, jak muzyka staje się całym życiem. Jeśli nie będą czerpać radości ze swojego muzycznego życia, stracą czas i nie sprawią przyjemności słuchaczom. Chcę im pokazać, jak pokochać muzykę.

Jakie uczucia budzi  w panu praca z młodzieżą?

Chciałbym być w ich wieku i zaczynać wszystko od początku. Moją najważniejszą podróżą w życiu było przeniesienie się z angielskiej prowincji do Londynu. Oni za chwilę będą grać w najsłynniejszych koncertowych salach świata. To niezapomniane przeżycie.

A jakiej muzyki słucha pan sam dla przyjemności?

Tylko dawnych mistrzów i starych nagrań.

PLAN KONCERTÓW

I, Culture Orchestra powstała z inicjatywy Instytutu Adama Mickiewicza i ma stanowić pomost kulturowy ponad wschodnią granicą Unii Europejskiej.

Grają w niej młodzi muzycy z Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i z Polski. Tworzenie orkiestry w Gdańsku zakończy się  24 sierpnia koncertem  w Filharmonii Bałtyckiej pod kierunkiem jej dyrektora Pawła Kotli. Następne koncerty – w Krakowie, Sztokholmie, Lublinie, Kijowie, Berlinie, Brukseli, Londynie, Madrycie i 11 listopada w warszawskiej Filharmonii Narodowej. Sir Neville Marriner poprowadzi orkiestrę w Berlinie, Londynie i Madrycie.

Sir Neville Marriner

– brytyjski dyrygent i skrzypek. W 1959 r. założył orkiestrę Academy of St Martin in the Fields, którą prowadził do 1992 r. Współpracował z Orkiestrą Radiową w Stuttgarcie, Minnesota Orchestra i Los Angeles Chamber Orchestra. Wybrał muzykę do "Amadeusza" Formana.

Jakimi słowami przywitał się pan z muzykami orkiestry I, Culture?

Neville Marriner:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne