Gwiazdy omijają Warszawę

Stolica Polski jest jedyną w UE bez dużej hali widowiskowej. Dlatego straciła szansę na koncerty np. Lady Gagi i Sade

Publikacja: 06.09.2011 02:38

Hala warszawskiego Torwaru nie pomieści nawet 5000 osób. A np. show „The Wall” Rogera Watersa mogłob

Hala warszawskiego Torwaru nie pomieści nawet 5000 osób. A np. show „The Wall” Rogera Watersa mogłoby w niej obejrzeć zaledwie 300 widzów

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Warszawę w sezonie jesienno-zimowym omija kilkanaście dużych koncertów oraz wiele widowisk dla dorosłych i dzieci – oceniają promotorzy takich imprez.

– Brak hali w Warszawie to już od lat stały temat dowcipów na światowych zjazdach agentów i promotorów – opowiada „Rz" Mikołaj Ziółkowski, szef Alter Artu, producent m.in. gdyńskiego festiwalu Open'er. – Mówię o tym jak najpoważniej, a będąc mieszkańcem Warszawy, zawsze odczuwam wstyd. Na sali jest bowiem 200 – 300 osób, wśród nich przedstawiciele najmniejszych krajów Unii Europejskiej: Litwy, Estonii, Łotwy, Chorwacji czy Słowenii. Ich stolice mają hale – tylko nasza nie. Nie ma nawet planu budowy nowoczesnego obiektu.

Jak zaznacza Ziółkowski, nikt nie może pojąć, że stolica prężnie rozwijającego się kraju o jednej z największych populacji w Unii Europejskiej i rosnącym zapotrzebowaniu na koncerty, widowiska czy wydarzenia sportowe nie chce zainwestować w halę. – Psuje swój wizerunek, nie promuje się, nie chce być elementem europejskiego krwiobiegu. Tym bardziej że nowymi obiektami dysponują Gdańsk i Łódź, po przebudowie są katowicki Spodek i wrocławska Hala Stulecia. Kraków rozpoczął budowę nowego obiektu. W Warszawie powstały dwa duże stadiony, ale aby skończyć z peryferyjnością naszego miasta, niezbędna jest również nowoczesna hala widowiskowa – podkreśla.

Pustka psuje klimat

– Lady Gaga, Shakira, Sade i Roger Waters – to tylko niektórzy artyści, których koncerty nie odbyły się w Warszawie i musieliśmy je przygotować w Gdańsku bądź w Łodzi, ponieważ w stolicy nie ma hali z prawdziwego zdarzenia – mówi Hubert Stajniak z Live Nation Poland. – Nikt w światowym biznesie koncertowym nie może zrozumieć, że jedyny warszawski obiekt, w którym można zorganizować koncert, to Torwar mieszczący 4600 widzów. Skala dzisiejszych produkcji jest taka, że gdybyśmy chcieli tam pokazać „The Wall" Rogera Watersa, show mogłoby obejrzeć tylko 300 osób. Więcej by się nie zmieściło.

Również Ziółkowski zaznacza, że na tle Europy Torwar nie spełnia wielu podstawowych kryteriów. – Przede wszystkim jest za mały na wszystkie duże produkcje koncertowe czy widowiska. A w przypadku mniejszych koncertów na płycie z powodu braku większej liczby wyjść ewakuacyjnych może przebywać tylko 1700 osób.

Jak tłumaczy, gdy fani zapełniają parkiet tylko do połowy, sprawia to wrażenie, że koncert się nie sprzedał, a artysta cieszy się umiarkowanym powodzeniem. – Ta pustka psuje również klimat koncertu. To nie może się nikomu podobać – dodaje.

Stajniak podaje konkretne dane o warszawiakach, którzy muszą wyjechać ze swego miasta, żeby zobaczyć koncert światowej gwiazdy. – Średnio 40 – 50 procent wszystkich biletów na koncerty w kraju kupują mieszkańcy stolicy – wylicza przedstawiciel Live Nation Poland. – Jeśli jadą do Łodzi, mogą być z powrotem w domu około 2 w nocy, ale wyprawa do Gdańska wymaga dwóch dni.

Artysta i prestiż

Promotorzy zaznaczają, że brak możliwości zorganizowania koncertu w Warszawie czasem powoduje, że gwiazda w Polsce nie wystąpi wcale. – Są tacy artyści, którzy lokalizację koncertu traktują jak sprawę prestiżu i nie występują w innym miejscu niż największe miasta w danym kraju – tłumaczy Ziółkowski. – Jeśli tournée po Europie ogranicza się do kilkunastu koncertów i jeśli mają wybór, zawsze koncertują w stolicach lub w tzw. ośrodkach centralnych. W tym przypadku

– poza Polską. Istotne jest też to, że niektórych koncertów nie da się zorganizować poza stolicą ze względu na mniejszą zamożność mieszkańców oraz mniejszą populację.

Wolą Rzym albo Paryż

Jeśli pozycja miasta albo warunki występu w nim są gorsze, agenci gwiazd żądają więcej pieniędzy, a nikt nie chce przepłacać. – Często w czasie negocjacji słyszymy: „Myślisz, że jak mam do wyboru Rzym, Paryż, Amsterdam lub polskie miasto, wybiorę występ u was?" – mówi producent koncertów pragnący zachować anonimowość.

W grę wchodzi również odpowiedzialność agenta koncertowego przed gwiazdą, którą reprezentuje. Ostatnio światowej sławy muzyk po występie w jednym z polskich miast chciał wyjść do restauracji, ale do dyspozycji miał tylko McDonalda. Ostatecznie bawił się w hotelowym barze.

Często pada argument, że koncerty można przecież organizować na stadionach. – To prawda, ale w strefie klimatycznej, w jakiej znajduje się Polska, duże areny można wykorzystać w krótkim sezonie letnim i wczesną jesienią. Istnieją również bardzo duże ograniczenia terminowe związane z ich podstawowym przeznaczeniem, czyli piłką nożną – mówi Ziółkowski. – Ten czas, jeśli chodzi o wydarzenia muzyczne, przy braku infrastruktury udało nam się zagospodarować poprzez letnie festiwale. Poza tym artystów, którzy mogą zapełnić stadiony, sprzedając 40 – 50 tys. biletów w jednym mieście, nie jest wielu.

W sezonie jesienno-zimowym najważniejsze wydarzenia szykowane są z myślą o halach na 10 – 20 tys. widzów i ta oferta jest największa. A Warszawa nie może z niej skorzystać.

Może na Służewcu?

Brak obiektu na światowym poziomie jest konsekwencją zaniechań wszystkich prezydentów Warszawy po 1989 r. Żaden nie stworzył nawet planów takiej inwestycji. – Obecnie w budżecie nie ma pieniędzy – mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.

Plany budowy nowoczesnego obiektu na terenie stadionu warszawskiej Polonii miał koncern AEG. Na planach się skończyło.

Ze swych zamierzeń budowy hali nie rezygnuje natomiast Totalizator Sportowy. – Mam nadzieję, że do końca roku będziemy mogli przedstawić konkretny projekt – zapowiada rzecznik TS Piotr Gawron. – Nasze problemy są związane z lokalizacją na Służewieckim Torze Wyścigowym. Wymaga ona nie tylko planów zagospodarowania miasta, ale także ścisłej współpracy z konserwatorem zabytków, który nadzoruje wszystkie sprawy związane z torem.

TS chce, by w nowym obiekcie można było organizować głównie imprezy sportowe.

– Jesteśmy jednak spółką komercyjną i myślę, że również operator obiektu, którego wyłonimy, będzie chciał jak najefektywniej wykorzystać halę, tak żeby nie przynosiła strat – mówi Gawron. – Dlatego jest rzeczą naturalną, by odbywały się tam także koncerty i inne widowiska.

Rzecznik uprzedza jednak, że budowa hali to dwa – trzy lata, a gdy nie ma projektu, nawet pięć. I dodaje: – Inwestycję mogłoby przyspieszyć poważne zaangażowanie miasta.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora j.cieslak@rp.pl

Warszawę w sezonie jesienno-zimowym omija kilkanaście dużych koncertów oraz wiele widowisk dla dorosłych i dzieci – oceniają promotorzy takich imprez.

– Brak hali w Warszawie to już od lat stały temat dowcipów na światowych zjazdach agentów i promotorów – opowiada „Rz" Mikołaj Ziółkowski, szef Alter Artu, producent m.in. gdyńskiego festiwalu Open'er. – Mówię o tym jak najpoważniej, a będąc mieszkańcem Warszawy, zawsze odczuwam wstyd. Na sali jest bowiem 200 – 300 osób, wśród nich przedstawiciele najmniejszych krajów Unii Europejskiej: Litwy, Estonii, Łotwy, Chorwacji czy Słowenii. Ich stolice mają hale – tylko nasza nie. Nie ma nawet planu budowy nowoczesnego obiektu.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali