Reklama

Niżyński to mój idol

Holenderski choreograf oraz scenograf i autor kostiumów Toer van Schayk o fascynacji „Dziadkiem do orzechów” oraz o balecie klasycznym i współczesnym

Publikacja: 08.12.2011 13:00

Niżyński to mój idol

Foto: Arch. TW-ON.

"Rz": Lubi pan „Dziadka do orzechów"?

Toer van Schayk:

Muzyka Czajkowskiego jest wspaniała, a co najważniejsze – inspiruje. Ale gdy przystępowałem do pracy nad „Dziadkiem do orzechów", nigdy wcześniej nie widziałem żadnej jego inscenizacji na scenie. Moje dzieciństwo przypadło na lata II wojny, a później jakoś mnie on ominął. Miałem więc spojrzenie nieskażone cudzymi pomysłami.

Łatwo jest zachować proporcje między światem bajki a baletowej klasyki?

Czystego tańca klasycznego jest w moim spektaklu stosunkowo niewiele. Starałem się wyjść poza schemat tradycyjnego divertissment, jak bywa traktowany drugi akt „Dziadka do orzechów".

Reklama
Reklama

Kiedy zaczynał pan karierę choreograficzną w Holandii, interesowały pana problemy współczesnego społeczeństwa.

Chciałem udowodnić, że balet może się nimi zajmować. Myślę zresztą, że nadal moje choreografie są blisko życia oraz ludzkich problemów, zarówno tych globalnych, jak jednostkowych, choć chyba publiczność nie oczekuje, bym zajmował się ważnymi tematami. Dzisiaj natomiast pod względem wykonawczym balet jest bardziej profesjonalny, mamy znacznie lepszych technicznie tancerzy niż dawne gwiazdy, bo też poprzeczka wymagań została zawieszona znacznie wyżej. Nawet kiedy oglądam rozmaite telewizyjne show w rodzaju „You can dance", muszę przyznać, że ich uczestnicy reprezentują wysoki poziom.

Ma pan mistrzów, którzy wywarli na pana wpływ?

Na pewno George Balanchine, ważną rolę odegrał Rudi van Dantzig, pod jego opieką dorastałem w Het Nationale Ballet. Moim idolem niezmiennie jest Wacław Niżyński, którego „Święto wiosny" to absolutne arcydzieło.

O ile wiem, Rudi van Dantzig jako pierwszy zamówił u pana o kostiumy do spektaklu.

Było to jeszcze w 1956 roku. Przesiadywałem podczas prób, patrzyłem na pracę Rudiego, znałem jego zamierzenia, więc zrobiłem mu projekty kostiumów. Musiałem się potem jednak wiele nauczyć, nie jest to łatwe zadanie.

Reklama
Reklama

Kontakty z Polskim Baletem Narodowym też zaczął pan od pracy nad scenografią i kostiumami do „Kopciuszka". Chętnie wrócił pan do Warszawy?

Tak, bo dostrzegam w tancerzach ogromny potencjał artystyczny. Duże wrażenie wywarła na mnie „Persona" Roberta Bondary, to choreograf z wyobraźnią, inwencją i dyscypliną sceniczną. Krzysztof Pastor, którego poznałem wiele lat temu w Het Nationale Ballet, wykonał ogromną pracę, by rozwinąć warszawski zespół.

—rozmawiał Jacek Marczyński

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama