Reklama
Rozwiń
Reklama

Nowe Płyty Christine Schäfer i Francesco Meli

Operowe gwiazdy nagrywają obecnie rzeczy tak banalne, że każda płyta niebędąca typową składanką staje się wydarzeniem

Aktualizacja: 08.02.2012 07:43 Publikacja: 08.02.2012 01:39

Nowe Płyty Christine Schäfer i Francesco Meli

Foto: materiały prasowe

To nie moda, lecz dyktat. Wielkie wytwórnie żądają od śpiewaków nagrań przebojowych arii, bo tylko takie płyty mają szansę na komercyjny sukces. Nie wiadomo, jakich argumentów użyła Christine Schäfer wobec szefów Sony, ale jej album to rarytas. Wyłamuje się ze schematów, zadziwia zestawem tytułów, wyrafinowaną muzyką.

Zobacz na Empik.rp.pl

Nie jest w Polsce zbyt znana, zaśpiewała u nas bodaj tylko raz, kilkanaście lat temu w Krakowie z Berlińskimi Filharmonikami. Wtedy zresztą zaczynała karierę, dziś jest gwiazdą nie tylko podziwianą, ale i szanowaną, a to znacznie wyższy wyraz uznania. Drobna, o chłopięcej sylwetce Niemka (jedno z jej sławnych wcieleń to nastolatek Cherubin w „Weselu Figara") ma charyzmę. Gdy tylko zaczyna śpiewać, skupia na sobie uwagę, choć na scenie może mieć wielu partnerów.

Album rozpoczyna monologiem Kompozytora z „Ariadny na Naxos" Richarda Straussa, będącym żarliwą obroną ambitnej sztuki. To jakby manifest artystki, która swobodnie miesza gatunki i style wokalne, wybierając najwybitniejsze utwory. Fragment barokowej opery Händla sąsiaduje tu z arcydziełem belcanta – „Lunatyczką" Belliniego, modlitwa Verdiowskiej Desdemony – z „Orchesterstücke" Schönberga, a koloraturowy popis z „Mignon" Thomasa z eteryczną, XX-wieczną muzyką Messiaena, który w operze o św. Franciszku inspirował się śpiewem ptaków.

W każdym wcieleniu Christine Schäfer jest elegancka i stylowa, jak Hrabina z „Capriccia" Straussa, której monolog także znalazł się na płycie. Jej śpiew momentami może się wydać  zbyt chłodny, ale to tylko pozór. Ona unika zbytnich kontrastów, operując znacznie subtelniejszymi środkami. Trzeba wsłuchać się w jej śpiew, co może być tylko przyjemnością, bo w tych interpretacjach ciągle odkrywa się nowe smaczki.

Reklama
Reklama

W porównaniu z nią Francesco Meli wydał typową składankę z siedmioma ariami Donizettiego i Verdiego, ale jego album to na polskim rynku też wydarzenie. 31-letni włoski tenor był już partnerem sław. Z Christine Schäfer śpiewał w Nowym Jorku, z Anną Netrebko w Wiedniu. Teraz wydał płytę – zapis jego koncertu z Filharmonią Poznańską z grudnia 2009 r. Do włoskich hitów dyrygent Łukasz Borowicz dodał fragment z „Hrabiny" Moniuszki i efektowną uwerturę z zapomnianej opery „Monbar" Dobrzyńskiego.

Polscy muzycy grają z temperamentem, Włoch śpiewa stylowo, choć momentami jedynie poprawnie, ale jeśli będzie pracował nad sobą, można mu wróżyć świetną przyszłość. Ta polsko-włoska płyta jest dowodem ambicji Filharmonii Poznańskiej, a dla dobrych zespołów w muzycznej Europie granice nie istnieją.

To nie moda, lecz dyktat. Wielkie wytwórnie żądają od śpiewaków nagrań przebojowych arii, bo tylko takie płyty mają szansę na komercyjny sukces. Nie wiadomo, jakich argumentów użyła Christine Schäfer wobec szefów Sony, ale jej album to rarytas. Wyłamuje się ze schematów, zadziwia zestawem tytułów, wyrafinowaną muzyką.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Kultura
Czytanie ma tylko dobre strony
Reklama
Reklama