Berlinale 2012: azjatyckie kino modne

Kino Wschodu stale w modzie. Brillante Mendoza z filmem „Captive” jest wśród faworytów festiwalu

Aktualizacja: 16.02.2012 00:28 Publikacja: 16.02.2012 00:03

„Równina Białej Sarny” jest trzygodzinną epopeją o losach dwóch rodzin

„Równina Białej Sarny” jest trzygodzinną epopeją o losach dwóch rodzin

Foto: Berlinale

Na wielkich festiwalach w najwyższej cenie jest kino Azji. Opowieści samurajskie, sagi historyczne, mocne filmy polityczne, współczesne dramaty, wreszcie obrazy pełne poezji niosące spokój i filozofię pogodzenia ze światem. Po 11 września potrzeba zajrzenia głębiej i zrozumienia islamu jeszcze wzrosła. Świat śledzi na ekranie zmiany wschodniej mentalności, próby emancypowania się kobiet i pustkę tam, gdzie upada wielowiekowa tradycja. Przygląda się podłożu terroryzmu, ale i walce artystów o wolność słowa. A Irańczyk Jafar Panahi – symbol uciemiężenia artystów, o którego uwolnienie z więzienia woła cały artystyczny świat – co roku zapraszany jest do Cannes i na Berlinale.

W tegorocznym konkursie jednym z faworytów jest film Filipińczyka Brillante Mendozy „Captive", oparty na autentycznych wydarzeniach z 2001 roku.

W dzisiejszym świecie

Separatyści islamscy porwali wówczas 20 turystów z hotelu w rejonie Dos Palmas, przetransportowali ich na wyspę Basilan i przetrzymywali w górach ponad rok, prowadząc negocjacje w sprawie okupu. „Captive" jest filmem, z którego bije prawda. Filipińczyk nie próbuje tej historii dramatyzować ani dostosowywać do książkowych zasad budowania napięcia. Nie dzieli bohaterów na katów i ofiary. Porwani i zakładnicy stoją po dwóch stronach barykady, ale są chwile, gdy zaczynają się wspierać. Razem walczą z nieprzychylną naturą, próbując przetrwać w dżungli.

– Nie wydaję wyroków – mówi „Rz" Brillante Mendoza. – Chcę pokazać coś, czego zwykle nie dostrzegamy w naszych czarno-białych osądach: że tak naprawdę wszyscy są tu zakładnikami.

Filipińczyk portretuje współczesny świat: obojętność rządów, władzę mediów. W jednej z najlepszych scen filmu do dżungli przyjeżdża dziennikarka miejscowej telewizji, żeby nagrać wywiady z porwanymi. „Odkąd towarzyszy nam szum medialny, łatwiej idą negocjacje w sprawie okupu" – twierdzą terroryści.

Skromny, chropawy film, którego reżyser nie stosuje żadnych chwytów, by wyciskać łzy czy budzić odrazę, robi wrażenie.

W przeciwieństwie do Mendozy znakomity Chińczyk Zhang Yimou – twórca ascetycznych, wpisanych w chińską tradycję filmów „Żółta ziemia" czy „Zapalcie czerwone latarnie" – pokazał w Berlinie produkcję w stylu hollywoodzkim.

Od wojny do poezji

W 1937 roku Japończycy dokonali masakry w chińskim mieście Nanjing. W „Kwiatach wojny" Amerykanin grany przez Christiana Bale'a, łapserdak i pijaczyna, chroni się w starym kościele, gdzie ukrywa się przed Japończykami kilkanaście uczennic i 12 chińskich prostytutek. Wkrótce się okaże, że japońskie dowództwo postanowiło rzucić 13-latki na pożarcie żołnierzom w dniu zwycięstwa. Yimou opowiada o ludziach, którzy w obliczu tragedii dojrzewają do wielkich poświęceń. To prostytutki pójdą na śmierć zamiast dzieci, a nicpoń, ratując życie innych, będzie gotów postawić na szalę własne.

– Pierwszy raz pracowałem z zachodnim aktorem – powiedział mi Zhang Yimou. – Chciałbym powtórzyć takie doświadczenie, ale do Ameryki nie pojadę. Wolę, jak Hollywood przyjeżdża do mnie, do Chin.

Wrażenie robi też saga Wanga Quan'ana. Laureat Złotego Niedźwiedzia za kameralne „Małżeństwo Tui" teraz pokazał „Równinę Białej Sarny". To trzygodzinna epopeja o losach dwóch rodzin w małej wiosce od początku XX wieku po latach wprowadzania tam porządków przez komunistów. Do ekranizacji powieści Chen Zhongshi podchodziło już kilku chińskich mistrzów, ale dopiero Quan'anowi udało się to zrobić.

– Zafascynowała mnie opowieść o przełomie, gdy stary świat przestaje istnieć, a nowy jeszcze nie nabrał siły. Gdy wszystko się zmienia: hierarchia wartości, mentalność, etyka – mówi Quan'an, który sam pochodzi z prowincji Shaanxi.

Inną próbkę kina azjatyckiego zaprezentował Edwin z Indonezji. „Pocztówki z zoo" to opowieść o dziewczynie, miłości i tęsknocie. Na deser pozostaje jeszcze kino wojenne „Latające miecze i Brama Smoka" Tsui Harka. Z Jetem Li i w 3D.

Nie ma w konkursie arcydzieła na miarę ubiegłorocznego „Rozstania" Asghara Farhadiego, ale Azjaci będą się liczyć w walce o berlińskie laury. Kto może im zagrozić? Jak dotąd najlepsze oceny zbierają: osadzona w czasach NRD „Barbara" Christiana Petzolda i portugalskie „Tabu" Miguela Gomeza nawiązujące do kina niemego, ale też do nostalgii za czasami kolonialnymi.

Na wielkich festiwalach w najwyższej cenie jest kino Azji. Opowieści samurajskie, sagi historyczne, mocne filmy polityczne, współczesne dramaty, wreszcie obrazy pełne poezji niosące spokój i filozofię pogodzenia ze światem. Po 11 września potrzeba zajrzenia głębiej i zrozumienia islamu jeszcze wzrosła. Świat śledzi na ekranie zmiany wschodniej mentalności, próby emancypowania się kobiet i pustkę tam, gdzie upada wielowiekowa tradycja. Przygląda się podłożu terroryzmu, ale i walce artystów o wolność słowa. A Irańczyk Jafar Panahi – symbol uciemiężenia artystów, o którego uwolnienie z więzienia woła cały artystyczny świat – co roku zapraszany jest do Cannes i na Berlinale.

Pozostało 84% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"