Gitarzysta Al Di Meola wpadł w pętlę powtarzanych melodii i akordów

Amerykański gitarzysta Al Di Meola przyciągnął tłumy, ale powtarzając zgrane schematy nie zachwycił.

Publikacja: 13.03.2012 11:33

Gitarzysta Al Di Meola wpadł w pętlę powtarzanych melodii i akordów

Foto: Rzeczpospolita

Nowy kwartet Ala Di Meoli przyjechał do Polski na trzy koncerty w cyklu Era Jazzu. Pierwszy zagrał w przepełnionym warszawskim klubie Palladium, wyprzedanym na kilka dni wcześniej. Dziś zagra w Poznaniu, jutro w Łodzi. Koncert wskrzesił instytucję „konika", bo pod klubem kilka osób oferowało bilety po wyższych cenach.

 

Al Di Meola należy bowiem do najpopularniejszych w Polsce jazzmanów gwarantując pełne sale. Gitarzysta gra efektownie, stworzył oryginalne brzmienie, ma sprawdzony repertuar z pogranicza jazzu i world music. To mocne atuty, żeby dać świetny koncert. Mocne i słabe zarazem, jeśli po kilkunastu minutach uważny słuchacz mógł się przekonać, że Al Di Meola powtarza zgrane chwyty, a jeden utwór jest podobny do drugiego jak dwie krople wody.

Gitarzysta zasiadł na scenie przed szeroko rozłożonym zestawem nut. To by znaczyło, że wykona nowe kompozycje. Trudno było jednak to stwierdzić, bo kto pamięta ostatnie koncerty gitarzysty bądź jego płyty, żadnych nowych melodii, które wpadłyby w ucho, nie stwierdził.

Meola stał się więźniem schematu i własnej wirtuozerii. Biegłość w gitarowych akordach nie prowadziła do niczego poza lawiną dźwięków. Uznanie dla sprawności jego dłoni to jedyne uczucie poza zawodem, irytacją i znużeniem. Jeśli ciekawsze od gitarowych były akordy akordeonu Fausto Becalossiego, to już świadczy o kondycji twórczej Meoli. To akordeonista był najjaśniejszym punktem zespołu. Drugi gitarzysta Kevin Seddiki tylko wtórował liderowi zagęszczając fakturę muzyki, a perkusista Peter Kaszas wydawał się być z innej bajki.

Z rozrzewnieniem wspominałem znakomity występ Ala Di Meoli z bandoneonistą Dino Saluzzim czy późniejszy z World Sinfonia. Nowy zespół gitarzysty miał chyba w założeniu połączyć estetykę tango nuevo i z rockową ekspresją, ale oba aspekty wypadły blado. Nie pomogły im mało zróżnicowane kompozycje. Nawet fragmenty zagrane w trio, w duecie czy solo nie urozmaiciły dostatecznie występu.

Najciekawszy utwór Al Di Meola zadekował ojcu. Wspomnienia pozwoliły nasycić muzykę emocjami, a nie tylko wirtuozerią. Cieszy także zainteresowanie artystą, przepełniona sala klubu Palladium i żywe reakcje publiczności. To znaczy, że jazz ma swoich słuchaczy i popularni muzycy zawsze wypełnią sale nie mniejsze niż filharmoniczne.

Już 19 kwietnia w cyklu Era Jazzu zagra w Palladium rewelacyjne amerykańskie trio Medeski Martin & Wood. Po nich można się spodziewać improwizacji na kosmicznym poziomie.

Nowy kwartet Ala Di Meoli przyjechał do Polski na trzy koncerty w cyklu Era Jazzu. Pierwszy zagrał w przepełnionym warszawskim klubie Palladium, wyprzedanym na kilka dni wcześniej. Dziś zagra w Poznaniu, jutro w Łodzi. Koncert wskrzesił instytucję „konika", bo pod klubem kilka osób oferowało bilety po wyższych cenach.

Al Di Meola należy bowiem do najpopularniejszych w Polsce jazzmanów gwarantując pełne sale. Gitarzysta gra efektownie, stworzył oryginalne brzmienie, ma sprawdzony repertuar z pogranicza jazzu i world music. To mocne atuty, żeby dać świetny koncert. Mocne i słabe zarazem, jeśli po kilkunastu minutach uważny słuchacz mógł się przekonać, że Al Di Meola powtarza zgrane chwyty, a jeden utwór jest podobny do drugiego jak dwie krople wody.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"