Na pytanie, dlaczego właśnie on wygrał konkurs na stanowisko dyrektora NIFC, Artur Szklener odpowiada „Rz" po zastanowieniu: – Instytut potrzebuje teraz harmonii i spokoju. A ponieważ znam go dobrze od samego początku, wydaje mi się, że konkursowej komisji zaproponowałem spójną ścieżkę jego rozwoju.
Artur Szklener był już zastępcą dyrektora NIFC. Jesienią 2011 r. zrezygnował, co przyjęto jako kolejny dowód pogłębiającej się sytuacji kryzysowej w Instytucie. Powołany w nagłym trybie podczas obchodów 200. rocznicy urodzin Chopina p.o. dyrektora Kazimierz Monkiewicz miał za zadanie uporządkować finanse Instytutu. W następnych miesiącach jego decyzje merytoryczne spotkały się z licznymi protestami środowisk artystycznych.
– Miesiące po Roku Chopinowskim były bardzo trudnym okresem – ocenia dziś Artur Szklener. – Trzeba było dokonać jego bilansu, ale jednocześnie miałem poczucie, że tracimy rocznicowy impet. Dam jeden przykład. W 2010 r. przy okazji Konkursu Chopinowskiego dzięki Internetowi i akcjom społecznościowym udało nam się skupić wokół Instytutu wielu młodych ludzi z całego świata. Pojawił się pomysł stworzenia czegoś w rodzaju internetowego klubu miłośników Chopina, by podtrzymać ich zainteresowanie. Niestety, nic z tego nie wyszło.
Za szczególnie ważne uznaje jednak stworzenie systemu zdobywania funduszy na działalność. – Instytut przestał intensywnie zabiegać o pieniądze – mówi – bardziej aktywni byliśmy w Roku Chopinowskim niż potem. Analiza przyszłości finansowej Instytutu pokazuje natomiast, że niektóre środki, które pojawiły się jako efekt działań z okazji rocznicowych obchodów, już się kończą. Pla nując działalność na lata następne, trzeba bardziej starać się o nowe fundusze.
Budżet NIFC wynosi ok. 25 mln zł rocznie, stała dotacja resortu kultury to mniej niż połowa tej sumy. Instytut wypracowuje sporo, ale perspektywicznie patrząc za mało.