Janusz Korczak Pamiętnik i inne pisma z getta

70 lat temu Janusz Korczak uczynił ostatni wpis do swego „Pamiętnika”, wielkiego świadectwa Zagłady - pisze Jacek Tomczuk

Aktualizacja: 03.08.2012 11:50 Publikacja: 03.08.2012 11:47

Janusz Korczak Pamiętnik i inne pisma z getta

Foto: materiały prasowe

Nie jest jeszcze stary, ale bardzo schorowany. Ma 64 lata, dokucza mu chore serce, przepuklina, woda w płucach, złamany ząb, kłopoty z pęcherzem. Nogi tak puchną, że musi w ciągu dnia leżeć. Cierpi na depresję, co rano zmusza się, by wstać z łóżka. Dom Sierot, którym kieruje od 30 lat, podczas okupacji mimo jego wysiłków musi przeprowadzić się do getta.

Zobacz na Empik.rp.pl

Starannie zaplanowana przestrzeń, jej funkcjonalne urządzenie przyczyniające się do spełnienia określonych zadań wychowawczych, edukacyjnych, rekreacyjnych – wszystko to zostało zniszczone. Teraz jedną ogromną salę przedzielono szafami i parawanami, między nimi powstała kuchnia, sypialnia, szwalnia i pokój rozrywek. Wieczorem sala zamienia się w wielką sypialnię.

Korczak śpi w izolatce, lecz nie sam. „Leżę w łóżku. Łóżko na środku pokoju. Sublokatorzy moi: Moniuś młodszy (Moniusiów mamy czterech), potem Albert, Jerzyk. Z drugiej strony pod ścianą Felunia, Genia i Haneczka. Drzwi otwarte do sypialni chłopców. Jest ich sztuk sześćdziesiąt. Nieco na wschód śpi najcichszym snem sześćdziesiąt dziewcząt. Reszta na górnym piętrze". W takich warunkach mieszka i pracuje Janusz Korczak, tam powstaje „Pamiętnik", stamtąd 5 sierpnia 1942 roku z innymi opiekunami i 200 wychowankami wyrusza na Umschlagplatz.

„Pamiętnik" pisał od maja do sierpnia 1942 roku, głównie nocami i wcześnie rano, tylko wtedy nie jest nikomu potrzebny. „Natchnienie daje mi pięć kieliszków spirytusu pół na pół z gorącą wodą. Po czym idzie rozkoszne uczucie znużenia bez bólu, bo blizna nie liczy się i nóg »ciągnienie« nie liczy się, i nawet ból oczu i pieczenie moszny nie liczy się". Do tego napój z „fusów prawdziwej kawy z miodem sztucznym".

Ma poczucie klęski. Pogłębianie wykształcenia przez lektury, formowanie osobowości dzięki autorytetom epoki, lata doświadczeń pedagogicznych – wszystko po to, by obserwować powolne umieranie  podopiecznych. Ale „doktór" jakby nie chciał dawać wstrząsającego świadectwa tego procesu. Owszem, znajdziemy w zapiskach bieżące skrótowe informacje o zmaganiach się z życiem, o stanie zdrowia wychowanków, o jego codziennych żebraczych wędrówkach („trzeba błaznować, bo ludzie nie lubią ponurych twarzy"), oceny ludzi i instytucji zaangażowanych w niesienie pomocy (często zbyt surowe i porywcze). Ale autor oszczędza szczegółów, które odzierają ludzi z godności.

„Zawiedli dwaj rozumni, zrównoważeni, obiektywni informatorzy i doradcy: waga i termometr. Przestałem im wierzyć. I one tu kłamią" – pisze i można się tylko domyślać strasznego sensu tych zdań. Pięciolatki w jego domu ważyły tyle co roczne dzieci. Racja żywieniowa wynosiła 300 kalorii. Ale wbrew logice wciąż żyły.

Przejmujące w dzienniku jest zestawienie realności Domu Sierot, śmierci oglądanej na ulicach z nieustannym poczuciem, że życie w getcie jest rodzajem gry, w której ludzie są pionkami, spektaklu według scenariusza, którego nikt dokładnie nie zna. A jednocześnie stawką jest życie. „Moja pani, ani to nie jest towar, ani to nie jest sklep, ani pani nie jest klientka, ani ja nie jestem kupcowa, ani ja pani nie sprzedaję, ani pani mi nie płaci, bo przecież te papierki to nie są pieniądze. – Pani nie traci, ja nie zarabiam. Kto dziś oszukuje i po co mu to. Tylko trzeba coś robić. No nieee?" – notuje krótką wymianę zdań dwóch kobiet.

U Korczaka teraźniejszość rozgrywa się na tym samym planie co przeszłość, życie analizowane jest z perspektywy śmierci. Pośpiech, potworne zmęczenie, ciśnienie rozgrywającego się w getcie koszmaru nadają narracji zdyszany, urywany rytm. Korczak nie zrezygnował jednak z autoironii, swego wielkiego sojusznika i wiary w człowieka.

„Podlałem kwiaty, biedne rośliny sierocińca (...). Przygląda się mej pracy wartownik. Czy go drażni, czy rozrzewnia ta moja pokojowa o 6 rano czynność (...). Moja łysina w oknie – taki dobry cel? Ma karabin. – Dlaczego stoi i patrzy spokojnie? Nie ma rozkazu. A może był za cywila nauczycielem na wsi, rejentem, zamiataczem ulic w Lipsku, kelnerem w Kolonii? Co by zrobił, gdybym mu kiwnął głową? Przyjaźnie ręką pozdrowił? Może on nie wie, że jest tak, jak jest? Mógł przyjechać wczoraj z daleka...".

Te zdania notował Korczak 4 sierpnia 1942 roku rano, korzystając z tego, że jego podopieczni jeszcze spali. To ostatnie słowa „Pamiętnika".

Nie jest jeszcze stary, ale bardzo schorowany. Ma 64 lata, dokucza mu chore serce, przepuklina, woda w płucach, złamany ząb, kłopoty z pęcherzem. Nogi tak puchną, że musi w ciągu dnia leżeć. Cierpi na depresję, co rano zmusza się, by wstać z łóżka. Dom Sierot, którym kieruje od 30 lat, podczas okupacji mimo jego wysiłków musi przeprowadzić się do getta.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"