Po trzecim bisie nawet australijska wokalistka Lisa Gerrard, która, ubrana w długą aksamitną suknię, przez ponad dwie godziny nie wypowiedziała w stronę widzów ani słowa (kontakt z publicznością nadrabiał za nią podziękowaniami po każdym występie Brendan Perry), w końcu zaskoczyła liczącą prawie 3 tys. osób widownię niespodziewanym „Jesteście cudowni, kocham was".
Grupa, która ostatni raz koncertowała w Polsce w 2005 roku, w tym roku reaktywowała się i po raz pierwszy od 16 lat wydała zawierający wyłącznie nowe utwory album „Anastasis".
W Kongresowej zaczęli od „Children of the Sun" z tego właśnie albumu. Potem przez większość czasu grali utwory z "Anastasis" ale też wcześniejsze, z albumów „Aion", „Into the Labirynth" i „Toward the Within" - przeplatanymi greckimi i arabskimi pieśniami folklorystycznymi oraz przewodnimi motywami ze muzyki do filmu „Gladiator", którą Lisa Gerard w czasie, gdy Dead Can Dance nie istniało, napisała wspólnie z Hansem Zimmerem.
Doskonale nagłośniony, choć niezwykle skromny wizualnie koncert, zachwycił widownię. Oczekujący pod warszawską Salą Kongresową chętni do zakupu biletów krążyli przed wejściem do ostatniej chwili (bilety na koncert zostały błyskawicznie wyprzedane jeszcze w marcu). Grupa grała dwie godziny, bisowała trzy razy po owacjach na stojąco. Zakończyła koncert przy kompletnie cichej sali „The Persian Love Song" zaśpiewaną przez Gerrard prawie że a capella.
ele