Javier Bardem - rozmowa

Javier Bardem opowiada rp.pl o pracy nad rolą czarnego charakteru w filmie "Skyfall". Rozmawia Joanna Ozdobińska

Publikacja: 04.11.2012 10:00

Javier Bardem w Skyfall

Javier Bardem w Skyfall

Foto: Forum Film

Wielu przeciwników Jamesa Bonda może się wydawać trochę przerysowanych. Czy miał Pan tego świadomość?

Zobacz fotosy z filmu

Javier Bardem:

Po przeczytaniu scenariusza wiedziałem, że są w nim dwie-trzy dobre opcje do pokazania tej postaci i jej skomplikowanej osobowości. Z tymi przemyśleniami poszedłem do reżysera Sama Mendesa, on przedstawił mi swoją wizję. Potem zaczęliśmy pracować nad wyglądem Raoula Silvy i poczułem, że rola będzie naprawdę świetna, że będę mógł się nią pobawić, wykreować coś, czego dotychczas nie miałem okazji. Możliwość tworzenia nowych rzeczy jest dla mnie bardzo ważna. Podczas zdjęć Sam pozwalał improwizować, zmieniać, próbować najlepsze rozwiązania. Czasami czułem jakbym nie był w filmie o Jamesie Bondzie.

Co Panu pomogło najbardziej wejść w tę postać?

Blond włosy (śmiech). Chcieliśmy przede wszystkim podkreślić jego skomplikowaną i złamaną osobowość. Coś, co pokaże, że jest klasycznym typem przeciwnika Jamesa Bonda, ponieważ ten film jest hołdem złożonym 50-letniej tradycji, czarny charakter musiał być jej częścią. Nie myślałem jednak o tej rocznicy podczas zdjęć. Sam Mendes i Daniel Craig zapewne czuli ogromną presję, ja po prostu wykonałem moją małą robótkę i tyle.

Ufarbowanie włosów było Pana pomysłem?

Ten kolor jest manifestem niemożności dopasowania się tej postaci do współczesnego świata, a w rezultacie zastraszenia i terroryzowania innych. Silva stara się wytrącić Jamesa Bonda z równowagi, stworzyć zupełnie niespodziewane relacje między nimi.

Jak przebiegało przesłuchanie do roli?

Spotkałem się z Samem Mendesem i producentami Barbarą Broccoli i Michaelem Wilsonem w Los Angeles i oni zapytali czy byłbym zainteresowany zagraniem w „Skyfall". Potem przeczytałem scenariusz i zacząłem wymieniać się pomysłami z Samem, a później rozpoczęliśmy zdjęcia. Myślę, że to jedno z najlepszych doświadczeń w mojej karierze. Gdy gram w filmie dla mnie najważniejsze jest wspomnienie pracy przy nim, a nie nagrody, recenzje, wywiady. W wypadku „Skyfall" budziłem się każdego dnia rano i nie mogłem się doczekać, żeby iść na plan. Bezgranicznie ufałem ludziom, z którymi pracowałem i czułem się z nimi bezpiecznie. Każdy z nas starał się dać z siebie jak najwięcej. Czasami to działa, czasami nie — na to nie masz wpływu, ale masz świadomość, że próbowałeś jak najlepiej.

Granie złych postaci jest łatwiejsze niż dobrych?

Trudniej jest mi przyjąć rolę, która wymaga od mojej postaci zabijania ludzi czy aktów terroru i przemocy. Jako aktor pracuję od 25 lat i tak naprawdę zagrałem zaledwie trzy naprawdę złe postaci. W „To nie jest kraj dla starych ludzi" Anton Chigurh mniej był człowiekiem, a bardziej symbolem, reprezentantem pewnej idei. Cechy granych przeze mnie bohaterów niekoniecznie są zgodne z moją osobowością, a bardziej produktem wyobraźni. Ważne, by przypominać sobie, że to nie jest prawdziwy świat. Mam problem z takimi rolami, ponieważ nie jestem zwolennikiem przemocy.

Ogląda Pan swoje filmy?

Nie lubię tego, ale staram się przynajmniej raz obejrzeć film, w którym zagrałem, żeby mieć jakiś pogląd na to, jak prezentuję się na ekranie. A potem zapominam o tym i zaczynam nowy projekt. Poza tym mam już 43 lata i miło jest czasem przypomnieć sobie, jak się wyglądało 20 lat temu. Muszę przyznać, że jeszcze nie poczułem, by wszystkie moje intencje i cele, zostały zrealizowane w konkretnej roli. Tłumaczę sobie to w ten sposób, że kamera rejestruje to, co chce, a potem przychodzi montaż, podczas którego filmowi nadawany jest ostateczny kształt. Nigdy do końca nie wiem więc, co będzie pokazane na ekranie i jak wypadnę. Ale zawsze mam świadomość tego, że dałem z siebie wszystko.

Czy widzi Pan siebie w roli reżysera w przyszłości?

To ciekawe zajęcie, ale gdy obserwuję reżysera na planie, czuję dla niego ogromne współczucie. Oto sto osób takich jak ja zadaje mu najdziwniejsze pytania. Jako aktor muszę się martwić tylko o moją część pracy, reżyser musi ogarnąć wszystko. Wolę być producentem i tym właśnie zajmuję się w wolnym czasie. Produkuję filmy dokumentalne — najnowszy „Sons of the Clouds" właśnie miał premierę. Dokument jest mi nawet bliższy jako gatunek. Być może któregoś dnia odważę się jako producent pracować z aktorami, ale bycie reżyserem to nie dla mnie.

Który film o Jamesie Bondzie zobaczył Pan jako pierwszy w swoim życiu?

„Moonraker", gdy miałem 12 lat. Byłem oczarowany czarnym charakterem o imieniu Buźka, ponieważ był taki śmieszny i człowieczy pomimo odrażającej urody. Barbara Broccoli powiedziała mi potem, że grający go aktor Richard Kiel był zupełnym przeciwieństwem swojej postaci. W końcu obejrzałem wszystkie filmy, a dzisiaj jestem dumny, że mogłem zagrać w „Skyfall".

Jako dziecko chodził Pan często do kina?

Gdy miałem 6 lat, mama zabrała mnie, moją siostrę i brata na „Cały ten zgiełk" Boba Fosse. To był pierwszy film, jaki obejrzałem w życiu i do dzisiaj jest jednym z moich ulubionych. Potem chodziłem do kina regularnie, czasami wielokrotnie na ten sam film. Na przykład „E.T" widziałem w kinie 24 razy.

Czy Steven Spielberg wie o tym?

Ma u mnie ogromny dług do spłacenia i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. (śmiech)

Rozmawiała: Joanna Ozdobińska, Nowy Jork

Wielu przeciwników Jamesa Bonda może się wydawać trochę przerysowanych. Czy miał Pan tego świadomość?

Zobacz fotosy z filmu

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla