Tymczasem słynny zespól zaoferował ambitną sztukę dla wytrwałych widzów. Ale taki jest właśnie współczesny taniec.
Kto nie zetknął się wcześniej z dokonaniami Angelina Preljocaja, ten otrzymał jednostronny wizerunek tego choreografa. Tymczasem 55-letni artysta, który przynajmniej od dwóch dekad wyznacza kierunki rozwoju współczesnego tańca nie tylko we Francji, ale i w Europie, porusza się swobodnie między klasyką a nowoczesnością. Do Polski przywiózł zaś dwa swoje balety stworzone do utworów Karlheinza Stockhausena, nieżyjącego już kompozytora niemieckiego, który nadal pozostaje mistrzem dla kolejnych pokoleń muzycznej awangardy.
Kompozycje Stockhausena dotychczas obecne były u nas wyłącznie na festiwalach muzyki współczesnej, a na nich nie bywają zazwyczaj widzowie preferujący wydarzenia w nobliwym gmachu warszawskiego Teatru Wielkiego. Takie choćby jak dni sztuki Tańca, które zainaugurowały tegoroczne Dni Sztuki Tańca.
Dla takiej zatem widowni „Helikopter" Stockhausena na kwartet smyczkowy i cztery pracujące silniki śmigłowców, mógł być szokiem. Ten, kogo jednak nie przytłoczyła moc warkotu i innych dźwięków, musiał dostrzec wyjątkową umiejętność Angelina Preljojaca, który potrafił tę przeciwną mieszankę brzmień przełożyć na taniec. A inspiracją dla jego choreografii był obrotowy ruch śmigieł helikoptera.
W przeciwieństwie do wielu współczesnych propozycji sztuki tańca balety Preljocaja nie sprawiają wrażenia przypadkowego zbioru ruchów wykonywanych przez tancerzy, nie są też zlepkiem krótkich sekwencji. Zarówno „Helikopter", jak i pokazane w Operze Narodowej „Eldorado" do muzyki Stockhausena na pięć syntezatorów („Sonntag-Abschied") to rozbudowane kompozycje choreograficzne, w których każdy kadr jest dopracowaną całością. Także wówczas, gdy Preljocaj w niektórych sekwencjach poszczególnym tancerzom powierza oddzielne zadania.