Reklama
Rozwiń
Reklama

Ewa Pobłocka i jej magiczne chwile

- To nie zawód, ale pasja - mówiła "Rzeczpospolitej" Ewa Pobłocka. Pianistka kończy dziś 55 lat

Publikacja: 21.11.2012 00:01

Ewa Pobłocka w 2007 roku

Ewa Pobłocka w 2007 roku

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Fragmenty wywiadu z archiwum "Rzeczpospolitej"

z 2010 roku

Jest pani bardzo przywiązana do Gdańska...

Mam wrażenie, że to moje miejsce na ziemi. Choć się w nim nie urodziłam, to mieszkałam od drugiego tygodnia życia. Uczęszczałam tam do szkół, tam skończyłam studia, zdobywałam doświadczenia na estradzie. Mama po raz pierwszy zabrała mnie na poważny koncert, grałam po raz pierwszy z orkiestrą, miałam pierwsze nagrania. I tam jest morze, którego bardzo brakuje mi w Warszawie. Ilekroć wracałam z koncertów, miałam problemy albo frustrujące spiętrzenie pracy – szłam nad morze. Już po dziesięciu minutach się uspokajałam i zyskiwałam niebywałą energię. Do tej pory na wakacje najchętniej wybieram się nad Bałtyk. Zjechałam trochę świata, widziałam wiele pięknych miast, ale Gdańsk ma w sobie coś szczególnego, daje poczucie otwarcia na świat. Kiedy dojeżdżam do Tczewa, już czuję zapach morza.

(...)

Reklama
Reklama

Miała pani 20 lat, gdy zaczęła wygrywać zagraniczne konkursy. Była pani pewna siebie, przystępując do Konkursu Chopinowskiego w 1980 roku?

Od wczesnych lat szkoły podstawowej byłam pewna, że będę brała w nim udział. Początkowo na wszelkich akademiach „ku czci” grałam swój popisowy numer – walc Chopina. Jednak konkurs wspominam przede wszystkim jako wielki stres. Nigdy przedtem ani potem w życiu nie przeżyłam równie wielkiej tremy jak w pierwszym etapie. Później też nie było łatwiej. No i zdawałam sobie sprawę, że nie jestem ulubienicą publiczności. Fantastycznie grało mi się dopiero w trzecim etapie. Przy mazurkach wydawało mi się, że fortepian jest specjalnie dla mnie przygotowany i że sama je skomponowałam.

Kilka lat temu znowu wzięła pani udział w Konkursie Chopinowskim, tym razem w roli jurorki. Która z ról była trudniejsza?

Zdecydowanie wolę grać, niż oceniać. To drugie jest bardzo niewymierne i właściwie przypadek decyduje, że ktoś wygrywa, a ktoś inny przegrywa. W dodatku jako jurorka musiałam być surowsza niż pedagog. Najważniejsze to ocenić, czy uczestnik konkursu ma coś do przekazania, potrafi wywołać we mnie emocje. Bez takich umiejętności nie ma mowy o byciu artystą.

Uprawia pani różne formy muzyki. Skąd ta obfitość?

Początkowo uważałam, że będę solistką pianistką. Potem zetknęłam się, dzięki mamie, z muzyką kameralną. Kiedy ją na pewien czas porzuciłam, zaczęło mi brakować śpiewania jak powietrza. Gdy pojawiła się propozycja recitalu z Ewą Podleś, czułam, że odzyskuję grunt pod nogami. Przez wiele lat współpracowałam z kilkoma śpiewaczkami, m.in. Jadwigą Rappe, Olgą Pasiecznik. Zapamiętałam też ze studiów, że wielką przyjemność sprawiało mi granie w trio. Gdy Marek Moś, pierwszy skrzypek Kwartetu Śląskiego, zaproponował wspólny koncert, postanowiłam spróbować. I tak to trwa. A skąd się biorą poszukiwania? Może i stąd, że przez tyle dni w roku nie chce się ciągle być samej na próbie, estradzie, po koncercie.

Reklama
Reklama

Co jest rekompensatą?

Magiczne chwile. Zdarzają się bardzo rzadko, ale jednak. Kiedyś występowałam z Olgą Pasiecznik na koncercie w Pałacu Branickich w Białymstoku. Był 2 listopada, fortepian nie najlepszy, sala nieduża, choć pełniusieńka. I pojawiło się to „coś”, nieomal widoczny przepływ energii. Miałam wrażenie, że między publicznością a nami snują się nitki spóźnionego babiego lata.

Po to uprawia się ten zawód?

Tak, ale trzeba sprostować – to nie zawód, ale pasja.

Kwiecień 2010

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Reklama
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Kultura
Czytanie ma tylko dobre strony
Reklama
Reklama