Trio Mopo z Helsinek zagrało prawdziwy współczesny free-jazz z elementami performance'u, a filigranowa blondynka Linda Fredriksson grająca równocześnie na dwóch saksofonach podbiła serca irlandzkiej publiczności. Koncert odbył się w Project Arts Centre w artystycznej dzielnicy Temple Bar słynącej także z otwartych całą noc pubów. Obok Mopo pierwszego dnia festiwalu 12 Points wystąpiło trio niemieckiej pianistki i wokalistki Olivii Trummer i ekspresyjny kwartet ze Strasbourga OZMA.
Na pomysł powołania do życia cyklicznej imprezy dla ambitnych, młodych europejskich muzyków wpadł Gerry Godley w 2004 r. Było to podczas prezydencji Irlandii w Radzie Unii Europejskiej, która zbiegła się z poszerzeniem o nowych członków, w tym Polskę.
Zaproszono wtedy na występy Tomasza Stańkę. Jednak pierwszy 12 Points Festival Godley zorganizował dopiero w 2007 r. Nawiązał współpracę z podobnymi imprezami w całej Europie, pozyskał rekomendacje i pieniądze z Unii Europejskiej. Dziś polskim partnerem jest wrocławski festiwal Jazztopad. Pierwszym naszym zespołem, który wystąpił na 12 Points w 2009 r., był Paweł Kaczmarczyk's Audiofeeling. W ubiegłym roku w Porto zagrał kwartet Macieja Obary. Co dwa lata 12 Points migruje do innych miast w Europie, w przyszłym roku odbędzie się w Umei na północy Szwecji, Europejskiej Stolicy Kultury 2014.
Co roku festiwal prezentuje dwanaście najciekawszych europejskich zespołów. Przyjeżdżają z najdalszych zakątków, nie tylko z krajów będących członkami Unii Europejskiej. Regularnie grają zespoły z Norwegii, w tym roku dołączy Szwajcaria, ale zabraknie Polaków. Przynajmniej na scenie, bo wśród publiczności słychać polski język. Jesteśmy w Dublinie obecni. Jak powiedział mi taksówkarz, polski to drugi język po angielskim, sam ma wielu polskich znajomych. Jest nas w Dublinie ok. 100 tys.
Trio Mopo z Helsinek otworzyło festiwal zaskakując odważną koncepcją swojej muzyki. Pojawili się na scenie w ciemnościach hałasując „przeszkadzajakami", a kontrabasista walił młotkiem w jakąś blachę. Drobna blondynka w jeansach i trampkach Linda Fredriksson uklękła przy dwóch saksofonach i zaczęła wydawać z nich dźwięki w stylu Rahsaana Rolanda Kirka, pioniera gry na wielu ustnikach równocześnie. Później improwizowała w szalonym stylu grając to na ogromnym saksofonie barytonowym, niewiele mniejszym od niej samej i na saksofonie altowym. - To był utwór „Heavy Metal" - powiedział perkusista zespołu o temacie z młotkiem i blachą w roli głównej.