Rockowy Hamlet idzie do piachu

Rozmowa z Janem Klatą, dyrektorem Starego Teatru w Krakowie, reżyserem „Hamleta", przed sobotnią premierą w Schauspielhaus Bochum.

Aktualizacja: 07.03.2013 08:03 Publikacja: 07.03.2013 08:02

"Hamlet" w Schauspielhaus Bochum

"Hamlet" w Schauspielhaus Bochum

Foto: materiały prasowe

Rz: Polsko-niemiecki artysta Peter Lachmann mówił mi, że Niemcy mieli po wojnie z „Hamletem" problem. Trudno było im się upominać o pamięć dla ojców, którzy zginęli pod Stalingradem. Jak to wygląda teraz?

Zobacz galerię zdjęć


Jan Klata:

Moje historyczne brzemię jest inne: w teatrze w Bochum w 1977 r. powstała legendarna inscenizacja Petera Zadeka, w której tytułową postać zagrał Urlich Wildgruber. Zadek wyciągnął go z trzeciego aktorskiego rzędu, a gdy przestrzegano go, że ten aktor gra zawsze co innego niż wszyscy i nikt go nie rozumie, reżyser odpowiedział: „I to jest właśnie Hamlet". Wildgruber skończył też jak Hamlet – samobójstwem. Wykopał sobie dziurę w piasku na plaży i dał się zalać morzu.

Jak to jest mierzyć się z legendą?

To był pomysł dyrektora Webera, który wcześniej zaproponował mi „Amerykę" i „Zbójców". Widział też moją inscenizację „Hamleta" ze Stoczni Gdańskiej na DVD. Broniłem się, że nie znam niemieckich realiów, ale w końcu pomyślałem, że co 10 lat trzeba sobie „Hamleta" odświeżać i robić w nowych warunkach.

Gdański „Hamlet" był grany na gruzach kolebki „Solidarności" w kontekście kompromitacji elit postsolidarnościowych.

Nasz Elsynor mieścił się w Stoczni Gdańskiej, ale czy to były elity postsolidarnościowe, nie zostało do końca powiedziane. Ktoś zauważył nawet uderzające podobieństwo Klaudiusza do Aleksandra Kwaśniewskiego. Duch Ojca Hamleta objawiał się jako husarz, który w finale galopował przez pobojowisko. Jego syn jednoznacznie oceniał polski Elsynor i miał do tego podstawy. W Bochum tytułowa postać nie jest gloryfikowana, niełatwo jest się z nią utożsamić. Do szekspirowskiego oryginału dodałem „Hamleta-Maszynę" Heinera Müllera. Spektakl zaczyna się od jego słów: „Byłem Hamletem". Na początku oglądamy Hamleta niemieckiego, którego gra Dimitrij Schaad, i Marcina Czarnika, który grał tytułową rolę w Stoczni Gdańskiej. Niemiecki Hamlet jest infekowany przez polskiego Hamleta. W finale Fortynbras, a może Duch Ojca, mówi do martwego już księcia „Tren Fortynbrasa" Zbigniewa Herberta. Po polsku. Krąg się zamyka.

Z układu tekstu można wnioskować, że Hamlet nie będzie pozytywną postacią.

Ja też się zmieniłem.

Nie jest już pan husarzem – towarzyszem pancernym?

Nie jestem już młodzieńcem. Patrzę na świat bardziej z perspektywy Klaudiusza i Gertrudy. Dostrzegam w Hamlecie kabotyństwo, egoizm, brak odpowiedzialności – wady współcześnie bardzo silne. Odkładanie decyzji w ważnych sprawach, obarczanie nimi najbliższych.

Waćpan nabrał niemieckiego rozsądku.

Tak to świadomość czyni nas tchórzami.

A będzie kontynuacja polsko-niemieckiego „Titusa Andronicusa"?

W jednym sezonie wystawiłem jeden z najwcześniejszych dramatów Szekspira i jeden z najdojrzalszych. Różnica jest taka jak między Tarantino a Antonionim. Wspólny jest temat zemsty: za ojca, za syna, za córkę. Jednak w „Titusie" funkcjonowały dwie zbiorowości, teraz mamy jedną zbiorowość i intruza.

W „Titusie" można było zobaczyć siłę niemiecko- -romańskiej cywilizacji, która przetrwa niezorganizowany najazd ze Wschodu. W „Hamlecie" Fortynbras kładzie kres chaosowi.

Zapowiada czas ciepłej wody w kranie. A niemiecki Hamlet jest raczej wykwitem egoistycznej cywilizacji mającej fundamenty w popkulturze, która zaczęła się wraz z rock and rollem. Uwielbiała niedojrzałość i bunt przeciwko zmurszałym wartościom zgodnie z hasłem, że lepiej jest spłonąć, niż zblaknąć. Wykreowała bohatera urokliwie niebezpiecznego, błogo nieobliczalnego, który za nic nie czuje się odpowiedzialny. „Comfortambly Numb". Przypomnijmy, że „Hamlet" zaczyna się pytaniem „Who's There", a na „The Wall" pada pytanie „Is There Anybody out There? ".

Teraz bilety na „The Wall", to muzeum buntu, kosztują 350 zł.

Można się przekonać, ile był wart monument samoużalania. Zasada jest prosta: w rock and rollu pierwsza generacja Hamletów poszła do piachu. Dylan sobie poradził, bo uznał, że czas zmienia ludzi. 70-letni Roger Waters jest nie do końca wiarygodny jako torturowany przez świat młodzian.

Jak otworzy pan pierwszy pełny sezon swojej dyrekcji w Starym Teatrze, „Sezon: Swinarski", jesienią 2013?

„Do Damaszku" Strindberga. To fantastyczny tekst. Konrad Swinarski chciał go wystawić. Wiadomo jednak, dokąd poleciał...

Do Damaszku.

Rz: Polsko-niemiecki artysta Peter Lachmann mówił mi, że Niemcy mieli po wojnie z „Hamletem" problem. Trudno było im się upominać o pamięć dla ojców, którzy zginęli pod Stalingradem. Jak to wygląda teraz?

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"