Rz: Polsko-niemiecki artysta Peter Lachmann mówił mi, że Niemcy mieli po wojnie z „Hamletem" problem. Trudno było im się upominać o pamięć dla ojców, którzy zginęli pod Stalingradem. Jak to wygląda teraz?
Jan Klata:
Moje historyczne brzemię jest inne: w teatrze w Bochum w 1977 r. powstała legendarna inscenizacja Petera Zadeka, w której tytułową postać zagrał Urlich Wildgruber. Zadek wyciągnął go z trzeciego aktorskiego rzędu, a gdy przestrzegano go, że ten aktor gra zawsze co innego niż wszyscy i nikt go nie rozumie, reżyser odpowiedział: „I to jest właśnie Hamlet". Wildgruber skończył też jak Hamlet – samobójstwem. Wykopał sobie dziurę w piasku na plaży i dał się zalać morzu.