Po 17 latach Wielkanocny festiwal Beethovenowski wychował sobie publiczność. Kto pamięta pierwsze edycje, ten wie, że zapełniano sale, rozdając zaproszenia dla sponsorów i wejściówki dla młodzieży. W tym roku nawet na koncertach cieszących się nieco mniejszym zainteresowaniem tylko gdzieniegdzie można było dostrzec puste fotele.
Prawdziwe wręcz oblężenie sala Filharmonii Narodowej przeżyła podczas wieczoru ze znakomitym Tokyo String Quartet. A przecież dyrektorzy instytucji kulturalnej boją się muzyki kameralnej, twierdząc, że trudno na nią zdobyć słuchaczy.
Znacznie ważniejsze jest jednak to, że udowodnił, iż w szczególnym okresie, przed Wielkanocą, muzyka może sprzyjać refleksji, pomaga się wyciszyć, oderwać się od codziennych problemów. Wręcz buduje przedświąteczną atmosferę.
Dzięki Festiwalowi Beethovenowskiemu rozpowszechnia się moda na słuchanie muzyki w Wielkim Tygodniu i w same święta. Kiedy 10 lat temu przeniósł się z Krakowa do Warszawy, na jego miejsce natychmiast powstały w pierwszym mieście „Misteria Paschalia". Trwa właśnie dziesiąta edycja tego krakowskiego festiwalu, zaliczanego do jednej z najlepszych w Europie imprez poświęconych muzyce dawnej.
Także inne miasta coraz chętniej organizują przedświąteczne koncerty, często zresztą korzystając z artystów, których do Warszawy zaprasza Festiwal Beethovenowski. Ten zaś tradycyjnie kończy się w Wielki Piątek utworem stosownym na ów szczególny dzień. W tym roku będzie to żałobne „Requiem" Giuseppe Verdiego, zadyryguje nim Krzysztof Penderecki. Taki wybór świadczy też o tym, że zmienia się sam festiwal.