Reklama

Kompozycje Lutosławskiego w Berlinie

W stolicy Niemiec entuzjastycznie przyjęto kompozycje Lutosławskiego – pisze Jacek Marczyński z Berlina.

Publikacja: 10.09.2013 18:54

Dyrygent Esa-Pekka Salonen zna świetnie muzykę Polaka

Dyrygent Esa-Pekka Salonen zna świetnie muzykę Polaka

Foto: Kai Bienert/ Berliner Festspiele

Po szóstym koncercie tegorocznego festiwalu Berliner Festspiele, na którym zagrano utwory Witolda Lutosławskiego, dyrektor Winrich Hopp, odpowiedzialny za muzyczny program, powiedział dziennikarzom: – Nie myślcie, że gramy tu muzykę polską. To jest festiwal Lutosławskiego, dla mnie to kompozytor, którego porównuję z Mozartem.

Podziw dyrektora przyniósł konkretne efekty. Utwory Lutosławskiego od końca sierpnia do 18 września w stolicy Niemiec prezentują nie tylko legendarni Berlińscy Filharmonicy oraz najlepsze orkiestry europejskie, jak Royal Concertgebouw z Amsterdamu. Prowadzą je zaś dyrygenckie sławy: sir Simon Rattle, Daniele Gatti, Mariss Jansons czy Daniel Barenboim.

Na propozycję zaprezentowania utworów Lutosławskiego każdy z nich przystał bez warunków wstępnych. Tylko Mariss Jansons z radiową orkiestrą Berlina powiedział, jakimi utworami chce dyrygować. Reszta była otwarta.

Nie jest jednak łatwo. – Trzeba przekonać publiczność do kompozytora, który wciąż uchodzi za twórcę awangardowego – mówi Winrich Hopp. Warto jednak podejmować ryzyko, o czym świadczy entuzjazm, z jakim w poniedziałek przyjęto w Berlinie III Symfonię Lutosławskiego. Londyńską Philharmonia Orchestra dyrygował Esa-Pekka Salonen. I gdyby nie ten fiński artysta, być może festiwal w Berlinie wyglądałby inaczej. – On przekonał mnie, że edycja w 2013 roku powinna być poświęcona Lutosławskiemu – przyznaje Hopp.

Salonen szczyci się tym, że ten kompozytor obdarzył go przyjaźnią. Poniedziałkowy koncert zakończył jego wielomiesięczne przedsięwzięcie, podczas którego z Philharmonia Orchestra i przy wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza prezentował utwory swego mistrza w Europie. Jest do tego szczególnie predestynowany. III Symfonię wielu polskich dyrygentów zgłębiało pod okiem Lutosławskiego. A jednak tylko Esa-Pekka Salonen potrafi ją rozebrać na krótkie, wyraziste motywy i zbudować porywającą dramaturgicznie całość. W jego interpretacji nie ma dźwięków bez znaczenia, konstrukcję cechuje żelazna logika, a siła emocji, jaką Salonen potrafi wydobyć, nadaje muzyce wymiar metafizyczny.

Reklama
Reklama

Był jeszcze utwór „Les Espaces du sommeil" Lutosławskiego, ładnie zaśpiewany przez niemieckiego barytona Matthiasa Goerne. Philharmonia Orchestra tak zaś podkreśliła somnambuliczny charakter tej muzyki, że na jej tle pokrewne w nastroju utwory Debussy'ego i Ravela wypadły blado. Witold Lutosławski umarł 19 lat temu i wtedy zmalało zainteresowanie jego utworami. Teraz wracają i nie wynika to wyłącznie z obchodów stulecia urodzin. Ta muzyka warta jest tego, by jej słuchać.

Po szóstym koncercie tegorocznego festiwalu Berliner Festspiele, na którym zagrano utwory Witolda Lutosławskiego, dyrektor Winrich Hopp, odpowiedzialny za muzyczny program, powiedział dziennikarzom: – Nie myślcie, że gramy tu muzykę polską. To jest festiwal Lutosławskiego, dla mnie to kompozytor, którego porównuję z Mozartem.

Podziw dyrektora przyniósł konkretne efekty. Utwory Lutosławskiego od końca sierpnia do 18 września w stolicy Niemiec prezentują nie tylko legendarni Berlińscy Filharmonicy oraz najlepsze orkiestry europejskie, jak Royal Concertgebouw z Amsterdamu. Prowadzą je zaś dyrygenckie sławy: sir Simon Rattle, Daniele Gatti, Mariss Jansons czy Daniel Barenboim.

Reklama
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Reklama
Reklama