Dawid Podsiadło - rozmowa

Dawid Podsiadło - autor hitowej płyty „Comfort and Happiness" ujawnia Jackowi Cieślakowi kulisy swojej kariery.

Aktualizacja: 12.10.2013 11:29 Publikacja: 12.10.2013 11:23

Dawid Podsiadło - rozmowa

Foto: materiały prasowe

Rz: Sądząc po sprzedaży 60 tysięcy egzemplarzy, można prognozować, że pana debiutancka płyta

„Comfort and Happiness"

będzie w Polsce albumem roku. Sukces rozpoczął się od zwycięstwa w „X Factor". Jest wiele programów w konwencji talent show – zastanawiał się pan, który wybrać?

Zobacz  Empik.rp.pl


Dawid Podsiadło:

Nie miałem szczegółowego planu dotyczącego ani wygranej, ani przegranej. Jak wielu młodych ludzi od dawna byłem fanem talent show, ale głównie takich, w których się śpiewa. Dlatego oglądałem przede wszystkim „Idola" i marzyłem o tym, żeby wziąć w nim udział. Przeszkodą był jednak zbyt młody wiek. Kiedy miałem 16 lat, poszedłem do liceum i założyłem z kolegami zespół. Zaczęliśmy pisać piosenki, grać, m.in. w pubach. Powróciłem do oglądania talent show, gdy w Polsce pojawił się „X Factor". Znałem go z angielskiej wersji oglądanej w Internecie. Ucieszyłem się, że znowu pojawił się program skoncentrowany na śpiewaniu, w którym chodzi wyłącznie o muzykę. Byłem starszy i nie miałem problemu z ograniczeniami wiekowymi. W pierwszej edycji znalazłem się w pierwszej trzydziestce i odpadłem. W drugiej poszło mi lepiej.

Zastanawiał się pan nad tym, jakie będzie miał pan relacje z jurorami, których uważa się za osoby najważniejsze w tego typu programach?

W drugiej edycji spotkałem Tatianę Okupnik, Czesława Mozila i Kubę Wojewódzkiego. Czesława cenię za jego muzykę i za to, że potrafi być inny. Największy kontakt miałem z Tatianą, bo była mentorką mojej grupy. Spędziliśmy dużo czasu. Bardzo mi pomogła. Radziła, że warto walczyć o swoje i nie poddawać się, choćby nawet na sukces trzeba było dłużej czekać. Właśnie tak postępuję. Ale najbardziej ucieszyłem się z okazji do spotkania Kuby Wojewódzkiego. Cenię go za to, że w inteligentny sposób potrafi obserwować rzeczywistość.

Ale szkoda, że jego inteligencja idzie czasami w parze z niedającym się wytłumaczyć okrucieństwem wobec innych?

To prawda. Cóż, takie jest życie. Mimo to perspektywa spotkania z Kubą Wojewódzkim była dla mnie dodatkową zachętą do startu. Miałem nadzieję na spotkanie i rozmowę.

I co też panu powiedział?

Rozmawialiśmy generalnie o życiu. Pytałem go, czy zmieniłby coś w nim i czy jest szczęśliwym człowiekiem. Odpowiedział, że wszystko układa się po jego myśli, że niczego nie żałuje. Pytałem również, dlaczego jest tak krytyczny, bo nie z wszystkimi jego opiniami się zgadzam. Jednocześnie imponuje mi odwagą, bo nie obawia się wypowiadać mocnych opinii, łamiących zasady politycznej poprawności.

Nie narzeka pan na to, że trudno się jest przebić?

Myślę, że czas wielkich zespołów, które zmieniają muzykę, zmieniają świat – takich jak The Beatles, Pink Floyd, Led Zeppelin – minął i coraz trudniej będzie młodym wykonawcom.

Dotykamy chyba fundamentalnej kwestii dotyczącej talent show: młodzi wykonawcy, żeby się wybić, muszą śpiewać cudze przeboje. Może warto pójść tropem The Beatles, którzy dokonali przełomu i wylansowali się własnymi piosenkami?

Nie porównujmy sytuacji sprzed 50 lat i obecnej. Wtedy był jeden rynek płyt winylowych, ograniczona liczba rozgłośni. Teraz każdy może mieć swój kanał na YouTubie albo w sieci, produkować muzykę, nagrywać. Co więcej – każdy uważa, że robi to dobrze. Skutek jest taki, że w tym chaosie trudno zaistnieć. Metoda jest jedna: trzeba się pokazać, śpiewając coś już znanego, rozpoznawalnego.

Brodka rozpaczała po latach, że jej pierwszy album nie miał wiele wspólnego z jej gustami. A pan?

Bardzo jestem dumny, że tworzyłem płytę, mając znakomitych współpracowników. Bez Bogdana Kondrackiego nie mogłaby powstać. Dbał, żeby w nagraniach było jak najwięcej moich pomysłów, żebym to ja grał na większości instrumentów. Komponowałem, poprawiałem piosenki sprzed lat, ale pisaliśmy też razem. W tworzeniu tekstów pomagała mi Karolina Kozak. Tłumaczyła na polski angielskie słowa, co ułatwiło mi przełamywanie bariery w śpiewaniu po polsku. Karolina z jednej strony była dobrą duszą projektu, z drugiej zaś chroniła nas przed zbytnim samozadowoleniem, które udzielało się również Bogdanowi. Czułem się, jakbym pracował z rówieśnikiem. Uwagi Karoliny były jak kubeł zimnej wody.

Na płycie śpiewa pan piosenkę „Nieznajomy". Jaki pan jest? Co pan w sobie lubi, a czego nie?

Ostatnio zauważam, że dokonuję dobrych wyborów, a bywało, że miałem problem z decyzyjnością. Czasami brakuje mi energii i nie wiem, czego chcę. Na pewno chciałbym być bardziej odporny na oceny mojej osoby, zwłaszcza gdy są, moim zdaniem, niesprawiedliwe. Pracuję i nad tym. Mam nadzieję, że jestem coraz bardziej asertywny.

W tym biznesie to się przydaje.

To prawda. Ostatnio nie zgodziłem się na pewien pomysł i zostało to zaakceptowane. Przekonałem się, że można powiedzieć to, co się czuje, i nie urazić nikogo. Mam nadzieję, że przy każdej kolejnej decyzji będę pewniejszy swego.

Jak to jest, że młody polski wykonawca pisze teksty po angielsku?

To proste. Więcej w życiu śpiewałem w tym języku. Wykonując piosenki po polsku, czuję się obnażony, bo wszyscy słuchacze analizują każde słowo i łączą je ze mną. Trudniej się ukrywać za metaforami. Myślę też, że kiedy śpiewam po angielsku, mam większą kontrolę nad barwą głosu.

Czym pan się inspiruje?

Kolega, który przeglądał muzykotekę w moim telefonie, zauważył, że interesuje mnie muzyka wokalna. To prawda. Najważniejsza jest dla mnie melodia. Dopiero potem zastanawiam się nad stylistyką, instrumentarium. Mieszkając w pokoju ze starszym bratem, słuchałem głównie jego ulubionych zespołów, m.in. U2. Dla mnie najważniejszy jest Queen – również ze względu na Freddiego Mercury'ego. Z młodszego pokolenia uwielbiam The Strokes. Mój zachwyt nad tym, co robi Julian Casablancas, jest bezgraniczny.

Urodził się pan w 1993 roku i jest pan przedstawicielem młodego pokolenia, które potrafi już patrzeć z dystansu na nasze wszystkie mity. Co pan sądzi o współczesnej Polsce?

Bardzo lubię nasz kraj. Mamy morze, góry, jeziora, mnóstwo lasów. Myślę, że problemy, z którymi się borykamy, wynikają ze skomplikowanej historii. Zbyt wiele było w niej dramatycznych zwrotów akcji. Trudno wychodzi się z takich zakrętów. Z tego biorą się kompleksy. Wystarczy, że ktoś przyjedzie z zagranicy – uważamy, że jest lepszy. Powinniśmy bardziej się cenić.

Słyszałem, że nie korzysta pan z używek. Nie blokuje to kontaktów towarzyskich?

Jestem domatorem. Uwielbiam gry komputerowe. Moja dziewczyna nie ma o to pretensji, ale stara się wyciągać mnie na spacer i na spotkania z przyjaciółmi.

Jak jest pan odbierany w Dąbrowie Górniczej?

Zawsze miałem dobre relacje z rodzinnym miastem. Grałem na imprezach organizowanych przez lokalne władze. Podczas finału „X Factor" wystawiono w centrum miasta duży telebim. Teraz, kiedy chodzę po Dąbrowie, czuję się wśród przechodniów jak wśród znajomych. To miłe.

A rodzice?

Wiele razem przeżyliśmy. Teraz mama towarzyszy mi na każdym koncercie. Zakochała się w tym wszystkim, co się dzieje. Że tak dobrze wszystko się układa. Chociaż jest bardzo skromną osobą – mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki wpływ miała na mój sukces. Bardzo mi pomagała w edukacji. Woziła mnie do szkoły. Teraz cieszy się, że warto było poświęcić tyle energii i czasu.

A co z zespołami, które pan zostawił dla solowej kariery?

Nikt nie ma o to do mnie pretensji. Jestem związany z dwoma grupami – Curly Heads, z którą przygotowuję płytę, oraz Reaching for the Sun, z którą wiążę największe nadzieje. Nie jesteśmy jednak jeszcze gotowi do nagrań. Czekamy, aż przyjdzie na to czas. Nie spieszę się. Z tym, co robię, czuję się komfortowo.

Płyta, trasa i lista przebojów

Dawid Podsiadło (rocznik 1993), laureat  programu„X Factor". W maju ukazał się jego debiutancki album „Comfort and Happiness".

Płytę wyprodukował Bogdan Kondracki. Współautorką tekstów jest Karolina Kozak. Wokalista był gwiazdą  na Opener Festival w Gdyni i Coke Live Music Festival w Krakowie. Gdy występował, miał przed sceną pełną widownię.

Piosenka „Nieznajomy" króluje na Liście Przebojów Trójki, dystansując Stinga i Depeche Mode. Obecnie wokalista kontynuuje trasę koncertową po Polsce, która potrwa do połowy listopada.     —j.c.

Rz: Sądząc po sprzedaży 60 tysięcy egzemplarzy, można prognozować, że pana debiutancka płyta

„Comfort and Happiness"

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"