I co też panu powiedział?
Rozmawialiśmy generalnie o życiu. Pytałem go, czy zmieniłby coś w nim i czy jest szczęśliwym człowiekiem. Odpowiedział, że wszystko układa się po jego myśli, że niczego nie żałuje. Pytałem również, dlaczego jest tak krytyczny, bo nie z wszystkimi jego opiniami się zgadzam. Jednocześnie imponuje mi odwagą, bo nie obawia się wypowiadać mocnych opinii, łamiących zasady politycznej poprawności.
Nie narzeka pan na to, że trudno się jest przebić?
Myślę, że czas wielkich zespołów, które zmieniają muzykę, zmieniają świat – takich jak The Beatles, Pink Floyd, Led Zeppelin – minął i coraz trudniej będzie młodym wykonawcom.
Dotykamy chyba fundamentalnej kwestii dotyczącej talent show: młodzi wykonawcy, żeby się wybić, muszą śpiewać cudze przeboje. Może warto pójść tropem The Beatles, którzy dokonali przełomu i wylansowali się własnymi piosenkami?
Nie porównujmy sytuacji sprzed 50 lat i obecnej. Wtedy był jeden rynek płyt winylowych, ograniczona liczba rozgłośni. Teraz każdy może mieć swój kanał na YouTubie albo w sieci, produkować muzykę, nagrywać. Co więcej – każdy uważa, że robi to dobrze. Skutek jest taki, że w tym chaosie trudno zaistnieć. Metoda jest jedna: trzeba się pokazać, śpiewając coś już znanego, rozpoznawalnego.