Z tego powodu furorę na świecie robią kolejne formacje Jacka White'a oraz duet Black Keys z Danem Auerbachem, który jest najpłodniejszym producentem ostatnich lat.
– Auerbach powiedział, że Patrick Carney, jego partner z grupy, nie cierpiał bluesa, dopóki nie dotarli do mniej znanych wykonawców niezwiązanych z nurtem chicagowskim – mówi Wojciech Waglewski. – Bluesmeni z południa uświadomili im, że u zarania rocka była spontaniczność, improwizowanie. Dopiero potem rock zamienił się w skostniały nurt piosenkarski. Teraz znowu łapie nowy oddech, także dzięki produkcji, analogowym brzmieniom i graniu na żywo w studio.
Na płycie znalazły się m.in. kompozycje „Ojciec", „Syn", „Matka". Mówią o pożegnaniu i odchodzeniu ojca, o matce, która tęskni do syna, o wychowaniu dziecka. Wojciech Waglewski podkreśla, że autorem przekazu płyty jest Fisz.
– Oczywiście, myślałem nad tym, o co poecie chodziło – mówi gitarzysta. – Myślę, że Fisz dojrzewa, a jego związki rodzinne stają się bardziej wyraziste niż pięć lat temu, kiedy nagrywaliśmy poprzednią płytę. Pisząc, odnosił się do stereotypów: ojca, który musi wychować syna na swoje podobieństwo – na twardego mężczyznę, a także przekonania, że tylko niedzielna szkółka nauczy nas wartości i prawdy. Tymczasem życie okazuje się bardziej skomplikowane, kształtuje nas w nieprzewidywalny sposób.
– Zauważyłem, że dzieci są bardzo wyczulone na kłamstwo, dlatego relacje z nimi nie mogą być oparte na fałszu – mówi Fisz. – Każde dziecko od najwcześniejszych dni jest indywidualnością, tworzy własny świat i oczekuje akceptacji. Ojciec powinien podpatrywać dziecko, pozwolić mu rozwijać wrażliwość i talenty. Jestem tatą aktywnym, czynnie uczestniczącym w życiu moich dzieci.
A jak Fisz wspomina swoje dzieciństwo?
– Chociaż razem z moim bratem Piotrem słuchaliśmy heavy metalu i chodziliśmy na koncerty Kreatora, byliśmy dzieciakami wrażliwymi – mówi. – Piotrek był sportowcem, ja wolałem czytać książki i rysować. Różnimy się od siebie, ale na szczęście potrafimy się muzycznie dogadać.