Świat nazywał ją „Marią Callas operetki", bo rzeczywiście w tym gatunku muzyczno-teatralnym była absolutnie niedościgniona. Uwielbiała ją publiczność w wielu krajach, a swą karierę skutecznie podbudowała licznymi rolami w filmach muzycznych. W Polsce zyskała dodatkowe rzesze fanów jako żona króla tenorów, Jana Kiepury, o którym zawsze mówiła, że jest miłością jej życia.
Urodziła się w 1912 roku w Budapeszcie, ojciec był dyrektorem węgierskiej filii Reichsbanku, matka – śpiewaczką operową, po której niewątpliwie odziedziczyła talent. Zapewne za sprawą matki na scenie pojawiła się jako 11-latka, sześć lat później miała za sobą debiut w wiedeńskiej Staatsoper, gdzie chciano uczynić z niej gwiazdę pod warunkiem, że zajmie się nauką repertuaru mozartowskiego. Odmówiła, bo nie nigdy nie lubiła muzyki Mozarta.
Mimo takiej decyzji już wkrótce była sławna, gdyż najwybitniejszy kompozytor operetkowy tamtych czasów, Emmerich Kalman zaproponował jej główną rolę w swym „Fiołku z Montmartre", wystawionym w Wiedniu. Odniosła sukces i otrzymała zaproszenie do Berlina, a stolica Niemiec stawała się wówczas europejską stolicą przemysłu filmowego.
To właśnie kino uczyniło z niej prawdziwą gwiazdę. W czasie pracy nad jednym z filmów poznała Jana Kiepurę, który również zrozumiał, że ta nowa dziedzina sztuki może zapewnić popularność, jakiej nigdy dotąd nie osiągnęli artyści operowi.
W latach 30. oboje niemal nie wychodzili ze studia, realizując kolejne opowieści muzyczne od razu w kilku wersjach językowych. – Nakręciliśmy na przykład po angielsku scenę jedzenia posiłku – opowiadała po lata Marta Eggerth – aktorzy wyszli i przychodzili ci niemieccy. Przechodziliśmy więc z Janem na niemiecki. Potem przychodził reżyser i aktorzy francuscy. A przecież w każdym języku mówi się choćby takie „kocham cię" inaczej, z inną intonacją, natężeniem głosu. To było rzeczywiście trudne.