Urodzony 200 lat temu Oskar Kolberg na takie rocznicowe obchody zasługuje, mimo że nie jest postacią powszechnie znaną. Wielu Polaków nie umiałoby dziś powiedzieć, kim był. Zresztą i za życia nie zdobył należnej sławy za swoją wyjątkową pracę.
A przecież z jej owoców korzystamy wszyscy, choćby wtedy, gdy nucimy kołysankę „Wlazł kotek na płotek". To on ją spisał i ocalił od zapomnienia, jak tysiące innych ludowych pieśni.
Kiedy pod koniec lat 30. XIX wieku zaczął badania nad folklorem ziem polskich, budził zdumienie i nieufność. Szlachta dziwiła się jego plebejskim zainteresowaniom, chłopi, których prosił o śpiewanie piosenek, uważali, że to pańskie fanaberie. On zaś – rozkochany w polskości, choć po ojcu Prusak, a po matce Francuz – absolutnie się tym nie zrażał. Zrezygnował z własnej twórczości kompozytorskiej, nie dorobił się majątku, nie założył rodziny. Czasami wsparcia udzielali mu przyjaciele z młodości.
Dorobek jego półwiecznej pracy to 33 tomy dokumentacji folkloru ziem Rzeczypospolitej usystematyzowane według regionów. „Pieśni ludu polskiego" wydawał często własnym sumptem. Drugie tyle pozostawił w rękopisach. W 1960 r. z okazji jego 70. rocznicy śmierci podjęto decyzję o wydaniu „Dzieł wszystkich Oskara Kolberga". Dopiero teraz praca ta dobiega końca, ukazało się już 85 tomów.