Napisałem „przez przypadek" nie dlatego, że uważam oglądanie polsatowskiego serialu za obciach. To bardzo dobry film, jak rzadko który pokazuje prawdę o Polakach – w przeciwieństwie do niektórych produkcji TVN mających charakter science fiction, bo do tej kategorii należą prezentowane tam luksusy, w jakich rzekomo żyjemy, nasz high life!
Mając dobre zdanie o serialu, nie byłem bynajmniej rozczarowany tym, że Polsat serwuje coś w rodzaju powtórki z rozrywki, ponieważ wychowałem się na tej Trójkowej.
Oglądany przeze mnie odcinek pokazywał Ferdynanda Kiepskiego, któremu nic się nie chce. Przede wszystkim nie chce mu się rano wstać. A potem, już prawem serii, nie chce mu się palić, pić piwa, a nawet oglądać telewizji. Ci, którzy oglądali serial, wiedzą, że spełnia to wszystkie kryteria nieprawdopodobieństwa. A jednak! Sytuacja wydaje się na tyle poważna, że rodzina wzywa lekarza, którego zdążył zagrać nieodżałowany Leon Niemczyk. Lekarz prosi Kiepskiego, by pokazał „pitola".
Jest to ewidentnie rzeczownik odczasownikowy, co wiele wyjaśnia. „Pitol" może bowiem niewiele mówić, tymczasem „pitolić" i owszem, bo chodzi przecież, nomen omen, o mówienie, tyle że bezładne.
Dochodzimy do sedna: pitol to język. I proszę nie pitolić, że „Kiepscy" są kiepscy.