360 lat temu, 19 lipca 1655 roku, wojska szwedzkie pod wodzą króla Karola X Gustawa wkroczyły na teren Rzeczpospolitej.
PAP: Mija właśnie 360 lat od najazdu szwedzkiego na Polskę, zwanego potocznie „potopem szwedzkim". W świadomości wielu osób wiedza o potopie opiera się na powieści Henryka Sienkiewicza i jej ekranizacji w reżyserii Jerzego Hoffmana? Na ile prawdziwy jest sienkiewiczowski opis wydarzeń z 1655 roku?
Prof. Tadeusz Cegielski: Musimy pamiętać, że wiedza historyczna o "potopie szwedzkim" u schyłku XIX wieku nie była tak wielostronna jak dziś. Podporządkowana była jednej idei przewodniej: odpowiedzi na pytanie, które postawił Józef Szujski: „czemu diabli Polskę rozszarpali"?
Sienkiewicz pozostawał pod wpływem krakowskiej szkoły historycznej, której twórcami byli bardziej pisarze i publicyści niż historycy: oprócz Szujskiego także Walerian Kalinka. I tu pojawia się pewien paradoks. Pisząc „Potop" (publikowany w latach 1884–1886 na łamach krakowskiego „Czasu" i warszawskiego „Słowa") pisarz miał nadrzędny cel: powieść „ku pokrzepieniu serc". Tymczasem krakowska szkoła historyczna prezentowała pesymistyczną wizję dziejów Polski. Oceniano je, biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia – rozbiory, które nastąpiły w XVIII wieku.