Reklama

Ciekawe zakończenie festiwalu „Chopin i jego Europa"

„Chopin i jego Europa" dowodzi, że nawet muzyka dobrze nam znana bywa zaskakująca.

Aktualizacja: 30.08.2016 19:25 Publikacja: 30.08.2016 18:22

Foto: NIFC, Wojciech Grzędziński

Tegoroczną, zakończoną wczoraj edycją zdziwiłby się nawet sam inżynier Mamoń z filmu „Rejs", który, jak wiadomo, lubił tylko piosenki wcześniej usłyszane. I tak jest właśnie z z Chopinem, którego lubimy, bo wydaje się nam, że wszystko lub prawie wszystko o nim wiemy. A to nieprawda.

Nieznani koledzy

W tym niemal wzorcowo zaprogramowanym festiwalu ważny jest zaś nie tylko tytułowy bohater, ale i „jego Europa". Dlatego na przykład w zestawie utworów znalazło się miejsce dla II Symfonii starszego o trzy lata szkolnego kolegi Chopina – Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego czy Kwintetu fortepianowego zaprzyjaźnionego z Fryderykiem Józefa Nowakowskiego.

Obydwie kompozycje okazały się niezwykłym zaskoczeniem. Symfonia napisana przez zaledwie 24-letniego Dobrzyńskiego to utwór zadziwiająco dojrzały, a przy tym pełen wdzięku. Klasyczną formę wzbogacają tu motywy polskie, menuet zmienia się więc w mazurka, w finale pojawia się rytm krakowiaka. Całość jest świetnie skonstruowana, a wszystkie walory wydobyła Sinfonia Varsovia bezbłędnie przygotowana przez Grzegorza Nowaka.

Dobrzy polscy muzycy oraz argentyński pianista Nelson Goerner przyczynili się z kolei do koncertowego sukcesu Kwintetu Józefa Nowakowskiego, który bez kompleksów można prezentować wśród najlepszych dokonań XIX-wiecznej kameralistyki. Obydwa zaś utwory wręcz nasuwają pytania: skąd takie talenty wzięły się w Polsce i dlaczego o nich zapomnieliśmy?

Częściową odpowiedź przynosi świeżo wydana przez NIFC książka Haliny Goldberg „O muzyce w Warszawie Chopina". Autorka pokazuje, że choć Polska utraciła niepodległość, to w pierwszych trzech dekadach XIX wieku Warszawa była miastem pełnym kultury i muzyki.

Reklama
Reklama

Odkurzone ciekawostki

Z talentów, które wówczas się objawiły, tylko Chopin zdecydował się na wyjazd do wielkiego świata. Inni zostali, tymczasem po upadku powstania styczniowego Warszawę zdegradowano do roli prowincji rosyjskiego imperium, a carskie władze nie dbały o rozwój kultury. Dobrzyński prawie trzy dekady musiał czekać na wystawienie swej opery „Montbar", utwory Nowakowskiego uległy rozproszeniu. Nuty jego Kwintetu znaleziono dopiero w początkach XX wieku w bibliotece w Berlinie.

W spuściźnie Chopina też można wciąż znaleźć niespodzianki. Opracowany przez niego fortepianowy akompaniament do słynnej arii z „Normy" – opery paryskiego przyjaciela Belliniego, odkurzony obecnie na potrzeby recitalu Iwony Sobotki, to oczywiście tylko ciekawostka. Ale rzadko grywany cykl fortepianowych wariacji Liszta na temat sześciu pieśni Chopina to rzecz koncertowo błyskotliwa. Zwłaszcza gdy została atrakcyjnie wykonana przez młodego, utalentowanego Radosława Kurka.

Niemniej zaskakujący i pełen niespodziewanych zwrotów akcji okazał się festiwalowy sprawdzian ubiegłorocznych laureatów Konkursu Chopinowskiego. Stawili się niemal wszyscy, zabrakło jedynie zdobywczyni III nagrody Kate Liu. Obecny występ był dla nich ważny, gdyż niemal każdy otrzymał szansę zaprezentowania się nie tylko w muzyce Chopina. Bywała to nieraz bardzo trudna przeszkoda.

Jury miało rację

Łotysz Georgijs Osokins, którego wierni fani powitali z nie mniejszym niż na Konkursie entuzjazmem, rok temu uchodził za pokrzywdzonego przez jurorów. Okazało się jednak, że podobny, nieszablonowy sposób podejścia do Chopina stosuje do innych kompozytorów, niezależnie od stylu, epoki i klimatu muzyki. Ten rodzaj interpretacji – z nadużywaniem pedału i zacieraniem dźwięku – po kilkunastu minutach staje się więc nieznośnie manieryczny.

Konkursowi jurorzy mogą mieć powody do satysfakcji. Czas potwierdził słuszność ich werdyktu. Zwycięzca Seong-Jin Cho, którego głównym atutem wydawało się perfekcyjne opanowanie nut, na festiwlau w Koncercie b-moll Czajkowskiego wypadł jak rasowy wirtuoz: nie tylko niezwykle muzykalny, bezbłędny technicznie, ale i na swój sposób przeżywający to, co gra.

Zdobywca II nagrody Charles Richard-Hamelin to dojrzały artysta. Jego sposób podejścia do Chopina nie wszystkim może się podobać, ale nie ma w nim cienia nonszalancji. W znakomitym wieczorze, gdy grał z Apollon Musagéte Quartett, Kanadyjczyk udowodnił, że jest też wytrawnym kameralistą.

Reklama
Reklama

Rozwinął się przez ostatnie miesiące 18-letni Amerykanin Eric Lu. Gdy poskromi w sobie typowo młodzieńczą skłonność do rozpędzania się na klawiaturze, może osiągnąć wspaniałe efekty. Jeszcze większym talentem jest młodszy od niego o rok Kanadyjczyk Tony Yike Yang. Recital ułożył z wielkich sonat Skriabina, Liszta i Prokofiewa, po które odważają się sięgać dojrzali artyści. Nawet jeśli ten chłopiec o dziecinnym wyglądzie nie zgłębił do końca ich tajemnic, grał w sposób w przykuwający uwagę.

Muzyczną staranność – jak zawsze – pokazał Szymon Nehring. Nadal jednak brakuje mu śmiałości, by ujawnić, co naprawdę w nim drzemie.

Z takimi młodymi pianistami można stworzyć ciekawe dwa festiwalowe tygodnie. Na drugim planie pozostała więc tym razem nawet zwyciężczyni Konkursu Chopinowskiego sprzed sześciu lat, Yulianna Avdeeva, choć to naprawdę dużej klasy artystka.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama