Guzik. Grzesiek Guziński rocznik 1975, przez większość życia mieszkaniec Trójmiasta. To „wiatr od morza”, najbardziej wolna granica naszego kraju powodował, że zawsze w historii polskiego rocka wokaliści stamtąd chwalić się mogli najlepszą znajomością języka angielskiego. W wydaniu Guzika był perfekcyjny, co na polskim runku było ewenementem. W sumie, w całej swojej karierze, z zarejestrowanych utworów tylko jeden – „Futbol, futbol, futbol” z repertuaru Maryli Rodowicz, tym razem wydany na Mistrzostwa Świata w Azji w 2002 r. zaśpiewany był po polsku, choć i tak tylko w połowie.
Ta swoboda i zdolność językowa to był jeden z największych atutów Grześka, ale kto wie, czy w mocno zakompleksionym w czasie zmian cywilizacyjnych kraju, jednocześnie nie największa bariera w dotarciu do szerszej publiczności. Do – paradoksalnie - nazywanego wyłącznie angielskim określeniem „mainstreamu”. Prywatnie niezwykle serdeczny, otwarty, empatyczny i sympatyczny chłopak zablokowany był w pokazaniu się tzw. szerokiej publiczności siebie, mimo, że w dziesiątkach krajów całkowicie zrozumiałe i oczekiwane wręcz jest, że wykonawcy, którzy grają światowo również śpiewają we współczesnym Esperanto.
Ta swoboda i zdolność językowa to był jeden z największych atutów Grześka, ale kto wie, czy w mocno zakompleksionym w czasie zmian cywilizacyjnych kraju, jednocześnie nie największa bariera w dotarciu do szerszej publiczności. Do – paradoksalnie - nazywanego wyłącznie angielskim określeniem „mainstreamu”. Prywatnie niezwykle serdeczny, otwarty, empatyczny i sympatyczny chłopak zablokowany był w pokazaniu się tzw. szerokiej publiczności siebie, mimo, że w dziesiątkach krajów całkowicie zrozumiałe i oczekiwane wręcz jest, że wykonawcy, którzy grają światowo również śpiewają we współczesnym Esperanto.
Leszek Gnoiński, dziennikarz muzyczny uświadamia jak wyglądała Polska pierwszej połowy lat 90: Po przemianach demokratycznych 1989 roku chcieliśmy jak najszybciej dogonić świat. Wydawało nam się, że stoi przed nami otworem, że to tylko kwestia czasu, gdy staniemy się potęgą, również muzyczną. Rzeczywistość jednak wyglądała zupełnie inaczej – jeszcze wiele lat istniały granice, również w naszych głowach. Guzik był jedną z pierwszych osób w tamtym czasie, dla której bariery nie istniały. Od samego początku był nawet nie tyle Europejczykiem, co człowiekiem świata. Niezwykła wrażliwość na muzykę i otoczenie, wyjątkowa osobowość i energia stawiały go w równej linii z największymi osobowościami muzyki świata.
Tak było z ograniczeniem stylistycznym polskiego słuchacza. Połączenie ciężkiego rocka, rapu, hip hopu i psychodelii mimo, że dawało absolutnie współpłynący ze światowym, a nie opóźniony jak to w Polsce bywa, nurt nie otwierało drzwi do studiów telewizyjnych, czy radiowych list przebojów. A przypomnijmy, że w czasie pierwszych lat i pierwszych trzech płyt Flapjacka nie było Internetu, który dałby popularność nie wynikającą z łaski czy nie łaski największych mediów.