Reklama

„Chopin i jego Europa": Przyjazny dźwięk klasyki

„Chopin i jego Europa" ma wiele różnorodnych zalet, a na dodatek jest festiwalem przyjemnym dla ucha.

Aktualizacja: 29.08.2017 21:38 Publikacja: 29.08.2017 18:39

Entuzjastycznie przyjęty po wykonaniu nieszporów Monteverdiego Philippe Herreweghe.

Entuzjastycznie przyjęty po wykonaniu nieszporów Monteverdiego Philippe Herreweghe.

Foto: NIFC, Wojciech Grzędziński

Trzynasta edycja, która kończy się w środę, nie okazała się pechowa, wręcz przeciwnie, była wyjątkowo udana. Ten festiwal przyzwyczaił nas, ale także i Europę słuchającą jego koncertów w licznych radiowych transmisjach, do swego wysokiego poziomu.

Co roku kusi atrakcyjnymi nazwiskami wykonawców – choć to stara się robić każda impreza, a tych mamy, zwłaszcza latem, setki. „Chopin i jego Europa" oferuje jednak coś więcej: dokładnie przemyślany program, w którym każdy – nawet drobny – utwór ma swoje uzasadnienie. Na innych imprezach bardzo rzadko zaś się zdarza taka staranność.

Przeżycia metafizyczne

Nie oznacza to bynajmniej, że przez ponad dwa tygodnie obcujemy w Warszawie z samymi arcydziełami, z doznaniami niemalże metafizycznymi. Te, co prawda, także w tym roku się zdarzyły, przede wszystkim za sprawą Philippe Herreweghe i jego zespołu Collegium Vocale Gent.

Cykl nieszporów maryjnych sprzed ponad 400 lat – „Vespro della Beata Vergine" Claudia Monteverdiego w tym wykonaniu był muzyką najszlachetniejszą, z cudownie zestrojonymi, czystymi głosami śpiewaków. Było to muzykowanie radosne, a przy tym mistyczne i momentami w zaskakujący sposób wręcz zmysłowe. Jak to zwykle w interpretacjach Herreweghe bywa, niesłychana precyzja nie przytłumiała emocji.

Wieczór z Monteverdim stanowi dowód, że dbając o maksymalną wierność historycznych reguł wykonawczych, muzyką sprzed wieków można poruszyć współczesnych słuchaczy. Podobnie stało się w przypadku „Makbeta" Giuseppe Verdiego przygotowanego przez Fabia Biondiego ze świetną grupą męskich śpiewaków, zespołem Europa Galante i – co trzeba podkreślić – chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Reklama
Reklama

Włoski skrzypek i dyrygent wybrał niewykonywaną dziś, a pierwotną wersję tej opery, skomponowanej przez Verdiego w epoce Chopina i dokonał prawdziwego odkrycia. Popularne dzieło bez kilku przebojowych numerów (dopisanych przez Verdiego prawie dwie dekady później) ujawniło nowe walory.

Europa Galante grająca na historycznych instrumentach pozwalała usłyszeć, jak drobnymi elementami – choćby kilkoma nutami dla fletu – Verdi potrafił budować dramaturgiczne napięcie. Reguły słodkiej muzyki rodem z belcanta doskonale zaś potrafiły wyrazić wzniosłość i przyziemność tragedii Szekspira.

Najważniejszym wielkim twórcą – obok Chopina, rzecz jasna – był jednak w tym roku Jan Sebastian Bach. Ukazany został wszechstronnie i różnorodnie: od opracowań jego utworów dokonywanych przez późniejszych kompozytorów po muzykę podaną słuchaczom w jak najwierniejszym, historycznym kształcie. Tak zdarzyło się zwłaszcza w serii pięciu koncertów klawesynisty Kristiana Bezuidenhouta i pięknie brzmiącej Orkiestry Barokowej z Freiburga.

A tego samego wieczoru, a raczej już nocą, Angela Hewitt na współczesnym fortepianie zagrała na Zamku Królewskim innego Bacha, wywiedzionego z XIX-wiecznej tradycji romantycznej. W potężnie brzmiących, momentami monumentalnych „Wariacjach Goldbergowskich" była jednak także polifonia bachowska odczytana z ogromną maestrią.

Najlepszy wśród solistów w obsadzie „Makbeta” Verdiego, bas Fabrizio Beggi.

Najlepszy wśród solistów w obsadzie „Makbeta” Verdiego, bas Fabrizio Beggi.

Foto: NIFC/ Darek Golik

Salonowe popisy

W Europie czasów Chopina, jak zresztą w każdej epoce, obok dzieł wielkich powstała muzyka lekka, wręcz rozrywkowa, do posłuchania. I o tym także w swym programie ten festiwal pamięta. Skoro w XIX wieku czarował publiczność wirtuozowskimi umiejętnościami skrzypek Niccolo Paganini, to jego popisowe sonaty przypomniał na Zamku Królewskim Fabio Biondi.

Reklama
Reklama

Inny wirtuoz tamtej epoki, nadworny gitarzysta hiszpańskiego monarchy, grywający również w arystokratycznych salonach i dla brytyjskiej królowej Wiktorii, Stanisław Szczepanowski komponował dla swej widowni wariacje na temat Mazurka Dąbrowskiego. Trzeba było czekać na przyjazd na festiwal gitarzysty Giangiacomo Pinardiego, by zabrzmiały one i w Warszawie. Są przykładem utworu właśnie do słuchania, ale stanowią istotny przyczynek do dziejów polskiej muzyki.

Konsekwentne odkrywanie przez festiwal rodzimej twórczości z czasów Chopina jest niesłychanie ważne. Nie oszukujmy się, co prawda, w archiwach i bibliotekach nie odnajdziemy zapomnianych dzieł na miarę dokonań Beethovena czy Schumanna. Dowiadujemy się natomiast wielu istotnych rzeczy o naszej tradycji.

Odkrycia i rozczarowania

Oto bowiem Brytyjczyk Howard Shelley zagrał w tym roku – efektownie zresztą – Koncert fortepianowy z 1830 roku, skomponowany przez młodszego o pięć lat od Chopina Józef Krogulskiego. Jeśli 15-letni chłopak potrafił napisać tak dojrzale skonstruowany i zinstrumentowany utwór, to świadczy to nie tylko o jego talencie, ale też o poziomie nauczania oraz życiu muzycznym w ówczesnej, prowincjonalnej, jak zwykliśmy sądzić, Warszawie.

Odkryciem innego rodzaju był w tym roku fenomenalny 30-letni ukraiński (ale mieszkający w USA) pianista Vadym Kholodenko w mroczno-refleksyjnym recitalu złożonym z utworów Ravela, Chopina i Skriabina. Warto też było czekać wiele lat na pianistyczny występ Michaiła Pletneva, bo nikt tak jak on nie interpretuje muzyki Rachmaninowa.

Aby wszakże całkowicie nie przesłodzić festiwalowego obrazu, należy wspomnieć o wstrząsającym popisie Nadji Michael w roli verdiowskiej Lady Makbet. Z taką porcją fałszywych dźwięków i krzyków rzadko ma się okazję – na szczęście – obcować.

Martwić też musi słaba tym razem kondycja polskich orkiestr i Grzegorza Nowaka, który wszystkimi utworami dyrygował powierzchownie. Tym bardziej że pracująca w obecnym składzie niespełna kilka tygodni I, Culture Orchestra pod batutą Andrzeja Borejki wypadła jak dojrzały, w każdym detalu profesjonalny, zespół.

Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama