Korespondencja ze Sztokholmu
Przed słynnymi złoconymi drzwiami stoją kamerzyści, zasłaniając widok czekającym z niecierpliwością na pojawienie się stałej sekretarz Sary Danius, która za chwilę odczyta werdykt. Zgodnie z rytuałem na dwie minuty przed 13 zapada kompletna cisza. W tłumie dostrzegam znajomego dziennikarza Isao Takahasi z Kyodo News, który ma nadzieję na noblowskie laury dla Haruki Murakamiego.
Kogo spośród 195 nominowanych kandydatów wybierze w tym roku Akademia Szwedzka? W mediach słychać spekulacje, że laureatem raczej zostanie pisarz lub poeta z dorobkiem niekontrowersyjnym. Ubiegłoroczny wybór Boba Dylana spowodował wstrząs, o którym dyskutuje się do dzisiaj. Któryś z recenzentów zasugerował, ze może teraz przyjdzie kolej na filmowe scenariusze.
Sara Danius odczytuje nazwisko laureata i uzasadnienie nagrody w czterech językach. Gdy wybrzmiewa nazwisko Kazuo Ishiguro, rozlegają się oklaski. Po reakcjach publiczności widać było, że wiele osób jest zaskoczonych, a nawet rozczarowanych jak publicysta „Svenska Dagbladet” Kaj Schueler. – Ishiguro nigdy nie znalazł się na moim literackim radarze – oznajmił. - To nie jest literatura przez duże "L" – stwierdził Schueler i dodatkowo zarzucił Akademii, że znowu na podium postawiła anglojęzycznego pisarza, a ignoruje się literaturę z pozostałych kręgów kulturowych.
Bardziej przychylnie do wyboru Komitetu Noblowskiego odniósł się pisarz David Lagercrantz, autor kontynuacji serii kryminalnej „Millenium”. Na łamach tego samego dziennika powiedział, że jest zszokowany. – "Nie opuszczaj mnie" to najlepsza książka, jaką czytałem. Trafiła mi do serca, jest mistrzowska, wstrząsająca, unikatowa - przyznał.