Na kilkanaście minut przed „godziną zero“ ledwo można było wejść do hallu Domu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu. O zajęciu jednego z ponad 200 krzeseł, które co i rusz dostawiali wolontariusze, nie było mowy. W efekcie słuchacze w oczekiwaniu na rozpoczęcie najdłuższego koncertu z utworami Fryderyka Chopina okupowali schody lub tłoczyli się pod ścianami. Nie widać? Trudno. Najważniejsze, że słychać.
[srodtytul]Zagrać każdy może[/srodtytul]
I będzie słychać nieustannie aż do 1 marca. Dlaczego akurat przez osiem dni? Okazuje się, że tak naprawdę nie wiadomo, kiedy kompozytor się urodził. Funkcjonują dwie daty: 22 lutego i 1 marca. Pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia Edyta Duda-Olechowska wybrała więc salomonowe rozwiązanie i rzuciła ideę nieustannego (z przerwą między 3 a 5 w nocy) koncertu od 22 lutego do 1 marca. W ten sposób warszawiacy mogą wziąć udział w najdłuższych urodzinach Fryderyka Chopina. Wystarczy tylko o dowolnej porze zajrzeć do Domu Polonii i posłuchać muzyki mistrza.
Tymczasem apetyt na chopinowską ucztę wzmagały dochodzące z góry dźwięki fortepianu, na którym trenowali uczestnicy. Bo nie tylko każdy może Chopina słuchać, każdy też może wystąpić. Niezależnie od tego, czy jest profesjonalnym muzykiem, czy amatorem, który potrafi wykonać tylko jeden utwór.
– Dlatego niektórzy będą grać długo, jak Su Yeon Son, Koreanka, która da aż sześć 55-minutowych koncertów, a występy innych będą trwać czasami nawet tylko przez dwie minuty – mówi Grzegorz Maciak, jeden z 23 wolontariuszy, którzy zgłosili się do obsługi tego wydarzenia.