Reklama

Chopin w plasterkach

Głośny i chaotyczny – taki jest obecnie styl Ivo Pogorelicia

Publikacja: 23.02.2010 23:09

Ivo Pogorelicia

Ivo Pogorelicia

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Warto latami szukać, nawet popełniając błędy, jeśli istnieje nadzieja, że w końcu odnajdzie się własną drogę. Tymczasem mijają lata, a ten pianista, który od początku kariery walczył ze schematami, wydaje się coraz bardziej zagubiony.

U polskiej publiczności Ivo Pogorelić ma wciąż ogromny kredyt zaufania. 30 lat po tym, jak odrzucili go jurorzy Konkursu Chopinowskiego, wciąż jest wielu tych, którzy wierzą, że to artysta niezwykły i wyjątkowy.

Ja nie mam takich złudzeń. Wczoraj w Filharmonii Narodowej, występując w cyklu urodzinowych wieczorów chopinowskich, Ivo Pogorelić pociął Koncert f-moll na kawałki. Wszystkie one leżały jak jednakowej wielkości plasterki na talerzu, a on nie bardzo wiedział, co z nimi począć. Niektóre fragmenty brzmiały bowiem tak, jakby ćwiczył je po raz pierwszy, zastanawiając się nad ich sensem.

Gra Ivo Pogorelicia pozornie jest efektowna, w rzeczywistości efekciarska. On operuje prostymi schematami, jego myśl interpretacyjna opiera się na banalnych kontrastach: ogłuszającego forte i subtelnego piano, które momentami brzmi rzeczywiście urokliwie.

To wszystko jednak, co ma do zaproponowania. Oryginalność Pogorelicia sprowadzała się wyłącznie do tego, że wszystkie części koncertu f-moll Chopina zagrał tak samo, zupełnie nie zważając na zmienność nastrojów, jakie wymarzył sobie kompozytor.

Reklama
Reklama

W tym dramatycznym zmaganiu z muzyczną materią było coś przygnębiającego: rozpaczliwy krzyk artysty, który chce wyrzucić z siebie lęki, gmatwaninę myśli, bunt wobec życia i świata Trudno wręcz oprzeć się wrażeniu, że Pogorelić porusza się po cienkiej granicy oddzielającą sztukę od szaleństwa.

Lekarstwo na to dostarczyła wczoraj znakomicie dysponowana orkiestra Sinfonia Varsovia i energetyczny gruziński dyrygent George Tchitchinadze. To oni nadali muzyczny kształt poszatkowanemu Koncertowi f-moll, a potem żywiołowo zagrali IV Symfonię Roberta Schumanna.

Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama