Strażniczki ideałów hip-hopu

Początek roku to powrót czołowych wokalistek hip-hopu i soulu. Do polskich sklepów trafią wydany już w USA album Mary J. Blige, pierwsza od dekady studyjna płyta Lauryn Hill oraz nowy krążek Erykah Badu. Diwy będą się mierzyć z własną legendą

Publikacja: 08.01.2008 00:16

Strażniczki ideałów hip-hopu

Foto: KFP

Łączy je status artystek, które mają nie tyle fanów, co wyznawców. Odniosły sukces komercyjny, ale nikt im nie zarzuca, że przehandlowały hiphopowe wartości. Każda z nich na swój sposób broni przekonania, że muzyka to obowiązek reprezentowania własnego środowiska, doskonalenia warsztatu i indywidualnego stylu.

Bardzo dosłownie robi to Mary J. Blige. Od początku lat 90. sprzedaje albumy w kilkumilionowych nakładach. Ich największym atutem jest szczerość. Blige opowiada o sytuacji kobiet, które – jak kiedyś ona – mieszkają w blokowiskach, bez perspektyw i marzeń. “Siostry, wciąż jestem z wami” – mówiła na obsypanej nagrodami płycie z 2005 r. i śpiewała o tym, jak partner ją bił. Także nowy album “Growing Pains” ma wątki autobiograficzne.

Do Polski trafi na początku lutego, za oceanem wspiął się już na drugie miejsce listy “Billboardu”. Recenzenci chwalą znakomite kompozycje połączone z osobistymi tekstami. Czy Blige robi to z wyrachowania? Mało prawdopodobne, bo należy do wąskiego grona gwiazd, które zachowały tzw. uliczną wiarygodność – ufają jej zarówno dziewczyny z blokowisk, jak bogate nastolatki z przedmieść.

Na przeciwnym biegunie jest Lauryn Hill. Popularność obrzydziła jej karierę. Wokalistka grupy The Fugees w 1998 r. wydała sensacyjną solową płytę “Miseducation of Lauryn Hill”, odebrała pięć statuetek Grammy i... zniknęła. Wzięła ślub z synem Boba Marleya, skupiła się na wychowaniu dzieci. Dopiero po pięciu latach nagrała akustyczny koncert dla MTV, ale więcej niż muzyki było w nim refleksji o niszczącej sile pieniądza. Także występ Hill na festiwalu Open’er w 2003 r. w Gdyni pokazywał ją jako artystkę hermetyczną, zainteresowaną duchowym przekazem muzyki, a nie kontaktem z publicznością. Zapowiadana na styczeń 2008 r. premiera płyty “Ms. Hill” będzie wydarzeniem samym w sobie, ale większość materiału to nowe wersje starych utworów i klasyków takich jak “Guantanamera”. Może to przejaw trwałego kryzysu twórczego, a może świadomy wybór. Hill ostro ocenia scenę hiphopową. – Widzę utalentowanych ludzi, którzy pozwalają się wykorzystywać – mówiła po jednym z ubiegłorocznych koncertów. – Czarna muzyka wyrosła z bogatej duchowo przestrzeni, a teraz jest rozkradana, stała się głosem korporacji. Gdy młody artysta odnosi sukces, musi mieć głowę na karku, nie może pójść na kompromis. Pytana, dlaczego od lat nie nagrywa, odpowiada: – Tworzenie muzyki ma sens, gdy jest wyrazem miłości. Do tego trzeba wyjątkowego środowiska, czasu i komfortu. Muzyka jest formą posłannictwa. Niczego nie robię dla korzyści.

Podobnie mawia Erykah Badu: – Jestem częścią rynkowej machiny, ale nie myślę o muzyce w kategoriach nakładów i sprzedaży płyt. Ona jest owocem wyjątkowych chwil.

Od wydania ostatniego krążka minęły ponad cztery lata, ale 26 lutego, w dniu urodzin Badu, światową płytę będzie miał nowy album “Kabah”. Diwa neosoulu zaprosiła do współpracy niezależnych producentów hip-hopowych, nagrała krążek we własnej wytwórni. Płyta będzie kolejną lekcją “Baduizmu” (tak nazywał się głośny debiut solowy Badu z 1997 r.) – osobistej filozofii artystki, która wyśpiewuje zaangażowane teksty i jest uosobieniem rasowej dumy. W ubogiej dzielnicy Dallas, gdzie dorastała, teraz prowadzi stowarzyszenie Blind, które pozwala dzieciom i nastolatkom rozwijać talenty, a przez to – jak mówi wokalistka – chroni je przed konsumpcyjnym patrzeniem na świat.

Łączy je status artystek, które mają nie tyle fanów, co wyznawców. Odniosły sukces komercyjny, ale nikt im nie zarzuca, że przehandlowały hiphopowe wartości. Każda z nich na swój sposób broni przekonania, że muzyka to obowiązek reprezentowania własnego środowiska, doskonalenia warsztatu i indywidualnego stylu.

Bardzo dosłownie robi to Mary J. Blige. Od początku lat 90. sprzedaje albumy w kilkumilionowych nakładach. Ich największym atutem jest szczerość. Blige opowiada o sytuacji kobiet, które – jak kiedyś ona – mieszkają w blokowiskach, bez perspektyw i marzeń. “Siostry, wciąż jestem z wami” – mówiła na obsypanej nagrodami płycie z 2005 r. i śpiewała o tym, jak partner ją bił. Także nowy album “Growing Pains” ma wątki autobiograficzne.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla