„Kakadu”, najnowsza płyta Ewy Bem, osiągnęła już tytuł Złotej Płyty, ale koncertowe życie wypełniających ją utworów dopiero się zaczyna. Dotąd wokalistka prezentowała album w całości tylko podczas koncertu w radiowej Trójce. Prawdziwa, otwarta dla publiczności premiera „Kakadu” odbędzie się w niedzielę 3 lutego w Harendzie. Ale w przyszłym miesiącu artystka da w Warszawie jeszcze dwa koncerty – 11 lutego w Teatrze Polonia i 29 lutego – w Sali Kongresowej, gdzie odbierze wyróżnienie za 15 tys. sprzedanych egzemplarzy.
– Popularność „Kakadu” cieszy mnie ogromnie, bo publiczność doceniła płytę bardzo osobistą – mówi „Rz” Ewa Bem. – To po trosze powrót do nagrań Bemibek. Chórkami zawiadywał mój brat Aleksander. A i kompozytor Joachim Mence nie krył zamiłowania do naszej muzyki sprzed lat.
Na „Kakadu”, w starannie dobranych proporcjach, łączą się jazz, pop i motywy latynoamerykańskie. Poza tanecznym singlem „Por favor” są tu ballady, swing i bossa nova. Po raz pierwszy Bem sama napisała słowa wszystkich piosenek. – Zawsze śpiewałam teksty współczesnych wieszczów: Osieckiej, Młynarskiego i nie zamierzałam brać się do pisania. Ale dziś role autorów i wokalistów nie są już tak podzielone, a miałam na teksty nie tylko wielki apetyt, ale i pomysł. Większość powstała latem, na Mazurach, podczas kuchennej krzątaniny.
„Kakadu” wypełniają opowieści o blaskach i cieniach życia w długoletnim związku. Wątpliwości i pokusy nie znikają. Nie wszystkie rozmowy pomagają się zrozumieć, a codzienność prowadzi do ambiwalentnych uczuć, jak w piosence „Kocham i nie kocham cię”. Pożądanie nie wygasa, pod warunkiem że czasem uda się wyrwać we dwoje do „Naszej Lizbony”. – Jedyną konsultantką tekstów była moja młodsza córka Gabrysia – wspomina Bem. – Komentarze miewała surowe, karciła mnie za gramatykę. Natomiast mąż konsekwentnie udaje, że te piosenki go nie dotyczą.
Bem nazywa pisanie „czyszczeniem”, sposobem na porządkowanie myśli. Ale jak się czuje, gdy te osobiste przemyślenia prezentuje słuchaczom? – Za każdym razem wystawiam się na ocenę. Myślę o tym, jak odbierają słowa. Ale różnica jest przede wszystkim taka, że częściej się mylę. Teksty innych autorów kuję na blachę, przy własnych wydaje mi się, że panuję nad sytuacją.