Pamiętam, podobnie jak wypowiadający się w naszej sondzie Tymon Tymański, apele szkolne, podczas których próbowano nam wszczepić odrobinę muzycznego patriotyzmu. Szczepionka słabo się przyjmowała, bo zatruwały ją komunistyczne bajdy o 1 maja i idolach ruchu robotniczego. Dlatego starą pieśń harcerską z 1911 r. „Wszystko, co nasze” śpiewaliśmy, dodając złośliwe „oddam za kaszę”. Nawet dzieci wiedziały, że pod koniec dekady Gierka półki pustoszały.
Przełomem był czas pierwszej „Solidarności”. Na masową skalę pojawiły się przegrywane chałupniczymi metodami buntownicze songi Jacka Kaczmarskiego, zaczęto drukować bezdebitowe śpiewniki. Kaczmarski do dziś pozostaje najbardziej znanym autorem „patriotycznym” wśród młodzieży dzięki reinterpretacjom Habakuka, Patrycji Kaczmarskiej i Muńka Staszczyka, a także albumowi Strachów na Lachy.
To jednak pieśni najświeższe. A co z dawniejszą klasyką? W latach 80. była częścią politycznego undergroundu, głosem niezgody na okrojoną i koncesjonowaną historię, w której nie było miejsca na I Brygadę Piłsudskiego. Dlatego na imprezach albo wracając z nich nad ranem, śpiewaliśmy „My, Pierwsza Brygada”. To był bardzo punkowy song, ale i fajna marszowa piosenka. A gdy przychodził czas wakacji, miło było iść na pole namiotowe, śpiewając „Hej, hej ułani”. Wieczorem darliśmy się przy ognisku: „Szable do boju, lance w dłoń/Bolszewika goń, goń, goń”. Na zmianę z hitami Perfectu, Maanamu czy TSA.
Największy wdzięk miały pieśni przedwojennych lwowskich batiarów. Bawiły nas naiwnością, ale i wzruszały szlachetnością. Wjeżdżając na dworzec kolejowy w Gdyni, nie mogliśmy sobie odmówić zaśpiewania: „Przyjechałem raz do Gdyni, by zobaczyć polski port/ A tam sami marynarze, każdy minę ma jak lord” i refrenu: „Ta witaj Józku, ta dawaj pyska, ta skąd przybywasz zaraz mów, Ta jesteśmy znajomi z bliska, ta z twego ryła widać Lwów”. Oczywiście z obowiązkowym, charakterystycznym kresowym zaciąganiem i „ta ojra, ojra!”. To było tak samo dobre jak Monty Python, a na dodatek podszyte tradycją, historią.
A co dziś? Trzydziestolatkowie potrafią jeszcze przywołać z pamięci kilka najbardziej znanych refrenów, choć z tekstem poszczególnych zwrotek mają już kłopoty. Dla młodszych pokoleń, żyjących współczesnością, historia, także ta muzyczna, jest martwa. Szkoda naprawdę fajnych piosenek. Zawsze jest jednak nadzieja, że gdy już powstały nowe interpretacje songów Kaczmarskiego i Młynarskiego, ktoś z młodych wykonawców doceni w patriotycznej klasyce mocne teksty i przebojowe melodie.