Muzyka jest dla niego trzecią religią

Bob Dylan, jedna z największych sław rocka, zagra w sobotę dla 1700 fanów w warszawskim klubie Stodoła. Gwiazda wejdzie na scenę o godz. 20

Aktualizacja: 05.06.2008 02:57 Publikacja: 05.06.2008 02:56

Dylan był już w Polsce w 1994 roku, teraz da kameralny występ

Dylan był już w Polsce w 1994 roku, teraz da kameralny występ

Foto: AP

Mógłby zostać górnikiem, urodził się bowiem w Minnesocie, nieopodal kopalni rudy żelaza.

Był jednak potomkiem żydowskich emigrantów z Odessy i Litwy, którzy uciekli do Ameryki po pogromach w 1905 r. i parali się handlem. Kiedy przyszedł na świat, mieszkał w jednej dzielnicy z polskimi emigrantami. Społeczność żydowska była tak mała, że na uroczystość bar micwy rabin przyjechał aż z Nowego Jorku. Wyglądał jednak nazbyt staromodnie i odesłano go z powrotem. Chociaż rodzina nie była ortodoksyjna, chłopiec otrzymał podstawy nauki o Biblii, której cytatami przepojona jest większość jego tekstów. Przejście na chrześcijaństwo w 1970 r. wywołało szok.

Trzecią religią była dla niego zawsze muzyka. Młody Bob najpierw nauczył się gry na klawesynie, potem słuchał radia i wysyłał listy do sklepów muzycznych z prośbą o płyty. Pierwszą piosenkę, jaką napisał, poświęcił Brigitte Bardot. Fascynował go film „Dziki” z Marlonem Brando, identyfikował się z Jamesem Deanem – „Buntownikiem bez powodu”. Już wtedy zaczął konfabulować, przechwalać się i prowokować. Wymyślił grę towarzyską, która polegała na tym, że mówił niestworzone rzeczy, sprawdzając reakcje przyjaciół. Dziewczęta kochały go za niebieskie oczy, a od czasu, gdy stał się gwiazdą potańcówek, flirtował zawsze z kilkoma jednocześnie.

Dylan to gwiazda rocka, ale zawsze czerpał z artystów folk, na których się teraz stylizuje

Kiedy wyjeżdżał na studia, ojciec prosił go, by nie pisał wierszy. Tymczasem komponował jedną dobrą piosenkę dziennie. Waletował u przyjaciół, którzy wciągali go w orbitę lewicowych organizacji. Trzymał ich na dystans. Jednak z miłości do muzyki potrafił ukraść przyjacielowi antologię amerykańskiego folka. Jej echa słychać także na ostatnich płytach.

Po lekturze „W drodze” Jacka Kerouaca wybrał życie autostopowicza. W Chicago poznał Petera Seegera. W Nowym Jorku nachodził rodzinę muzycznego idola Woody’ego Guthriego, zaś jego samego w szpitalu. Śpiewał nieprzytomnemu artyście piosenki, a potem imponował wszystkim znajomością, której nie było. Udało mu się jednak zakotwiczyć w klubach Greenwich Village, gdzie spotykała się przyszła bohema Ameryki. Gdy stał się znany, powiedział prasie, że jest sierotą. Kiedy rodzice przyjechali na koncert w Carnegie Hall, wybuchł skandal i odtąd muzyk zawsze miał trudne kontakty z mediami. W światowej karierze pomógł mu Albert Grossman, udziałowiec w sprzedaży hot dogów, który podstępnie stał się współwłaścicielem praw do piosenek Dylana. Oszukiwał go i zarabiał, udostępniając utwory innym kierowanym przez siebie zespołom.

Podczas kryzysu kubańskiego słuchano songów Dylana jak ostatniej modlitwy przed zagładą. I nikogo nie dziwiło, że podczas słynnego marszu na Waszyngton Dylan stał obok Martina Luthera Kinga, gdy wypowiadał on słynne „Miałem sen...”. Podczas wyborów do Kongresu śpiewał na polach Południa i doradzał murzyńskiej ludności. Dzięki antywojennym hymnom „Blowin’ in the Wind”, „A Hard Rain’s A-Gonna Fall” czy „Masters of War” Dylan stał się patronem ruchu hipisowskiego i pacyfistycznego. Jednak po zabójstwie Kennedy’ego zbuntował się przeciwko liberałom. Pytany, czy będzie na kolejnym marszu protestującym przeciwko wojnie w Wietnamie, kpił w żywe oczy, mówiąc, że jest zajęty. Odmówił udziału w festiwalu Woodstock. Manifestem jego niezależności minstrela stał się wielki przebój „Like A Rolling Stone” wykrojony z 50-zwrotkowego poematu. Lewica zarzuciła mu egoizm, a miłośnicy folku, że sięgając po elektryczną gitarę – stał się Judaszem. Ale to dzięki niemu muzyka młodzieżowa stała się sztuką.

Przed Dylanem padali na kolana Beatlesi, jego poezję wielokrotnie nominowano do Nobla. Sprzedał 90 mln albumów. Come back rozpoczął od płyty „Time out of Mind” z 1997 r., za którą dostał trzy Grammy. CD „Modern Times” z 2006 r. zadebiutował na pierwszym miejscu listy przebojów „Billboardu”. Biletów na jego koncert nie było już w trzecim dniu sprzedaży.

Mógłby zostać górnikiem, urodził się bowiem w Minnesocie, nieopodal kopalni rudy żelaza.

Był jednak potomkiem żydowskich emigrantów z Odessy i Litwy, którzy uciekli do Ameryki po pogromach w 1905 r. i parali się handlem. Kiedy przyszedł na świat, mieszkał w jednej dzielnicy z polskimi emigrantami. Społeczność żydowska była tak mała, że na uroczystość bar micwy rabin przyjechał aż z Nowego Jorku. Wyglądał jednak nazbyt staromodnie i odesłano go z powrotem. Chociaż rodzina nie była ortodoksyjna, chłopiec otrzymał podstawy nauki o Biblii, której cytatami przepojona jest większość jego tekstów. Przejście na chrześcijaństwo w 1970 r. wywołało szok.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"