Muzyka to jego drugie życie. W poprzednim Envee studiował handel zagraniczny i pracował w agencji reklamowej. Naprawdę nazywa się Maciej Goliński, ma 34 lata i jest zapracowany. W sklepach jest już jego album „Recipes” – zbiór remiksów z ostatnich ośmiu lat. Swoje utwory powierzyli mu muzycy popowi, jazzowi i alternatywni, m.in. bracia Waglewscy, Pink Freud, Maria Peszek i Smolik. Na krążku jest też interpretacja kompozycji Krzysztofa Komedy z filmu „Niewinni czarodzieje”.
To tylko jedna z trzech płyt Enveego, które trafią do sklepów w tym roku. Na jesieni premierę ma „Natu – Małpka Comes Home”, nagrana z Natalią Przybysz, oraz autorski krążek z produkcjami Enveego i gościnnym udziałem wokalistów.
Jeśli Natalia Kukulska, Novika albo grupa Sistars chcą, by przy ich piosenkach bawili się bywalcy klubów, dzwonią do niego. Jako autor remiksów słynie z wyobraźni, łączy brzmienia elektroniczne z akustycznymi i świetnie „czuje parkiet”. Jest lubianym didżejem, regularnie grywa w kilku polskich klubach, na przykład warszawskim Balsamie. Tak zarabia na nowe płyty, a tych ciągle mu mało.
Kilka lat temu założył Niewinnych Czarodziejów, luźno współpracującą grupę didżejów i producentów. Byli jedną z najpopularniejszych ekip klubowych w Polsce. Zapraszali do współpracy zagranicznych muzyków – jeden z nich, angielski didżej, wydał ich nagrania w wytwórni na Wyspach. Jako Envee & Innocent Sorcerers zyskali wielbicieli w Europie, później ich album ukazał się w kraju. Rok temu zakończyli współpracę. – Moje solowe projekty nie zawsze spotykały się ze zrozumieniem kolegów – kwituje Envee.
A to właśnie od samodzielnej pracy w małej piwniczce w Poznaniu zaczął karierę. Wysyłał utwory Novice, wówczas dziennikarce radiowej promującej młodych muzyków. Wszystkiego nauczył się sam. – Niosły mnie naturalne siły. Szkoły dla didżejów wydają mi się absurdalnym pomysłem.