Elegancki jazzowy letarg z Agą Zaryan

Takie występy jak wydany właśnie na DVD "Live at Palladium" Agi Zaryan mile muskają ucho, ale zamiast emocji wywołują niedosyt

Publikacja: 02.12.2008 20:13

Aga Zaryan

Aga Zaryan

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Z pozoru wszystko było bez zarzutu. W końcu mało kto zadaje sobie dziś trud, by tak starannie przygotować koncert, zarejestrować go i wydać jako stylowy zestaw płyt CD i DVD. Pierwsze utwory, subtelnie i skromnie zaaranżowane, przypominają, że muzyka może być czymś wyjątkowym – odświętnym spotkaniem, chwilą, którą współczesna technologia pozwala zapisać w doskonałej jakości.

Jeszcze podczas "Throw it Away" i "I Hear Music" cieszyłam się niecodzienną aurą. Interpretując utwory, Zaryan wydeptuje w nich własne ścieżki bardzo ostrożnie, chciałoby się powiedzieć – z przedwojennym wyczuciem. Ten koncertowy bon ton sam w sobie jest atrakcją, bo – z wyjątkiem muzyki klasycznej – dziś obowiązuje już tylko w jazzie.

Jednak po kilku piosenkach, kiedy wieczorowe stroje, dobre maniery i muzyczna elegancja się opatrzyły, ich miejsce zajęło zniecierpliwienie. Z utworu na utwór czekałam, aż coś się wydarzy. Dopiero za półmetkiem, podczas "Here's to Life" zrozumiałam, że będzie grzecznie aż do końca.

Czysty jak łza i delikatny głos Agi Zaryan przez cały wieczór wspierały: kontrabas, akustyczna gitara i afrykańskie bębny. Ta muzyka nie wciąga, najwyżej muska, zatrzymuje się między swingiem a relaksującym gatunkiem easy listening, czyli właściwie... nigdzie. Z czasem aranżacje zaczynają się do siebie upodabniać, zlewać w jedną monotonną opowieść. Zmiany nastrojów są ledwo zauważalne, czasem pojawia się blada melancholijna nuta, coś jakby miłosne napięcie.

Uśpiona i znużona, zauważam jeszcze, że Zaryan zupełnie zmieniła "Suzanne" Cohena i "Visions" Wondera. Miała na nie pomysł, ale jestem już pogrążona w letargu. Sądząc po skromnych reakcjach publiczności w Palladium, nie ja jedna.

Niewiele z tego wieczoru zapamiętam: jakieś przyjemne dla ucha tony, żadnego iskrzenia. Po takich imprezach ludzie, zakładając w szatni płaszcze, powtarzają tylko: "Podobało mi się". Bo trudno powiedzieć coś więcej.

Z pozoru wszystko było bez zarzutu. W końcu mało kto zadaje sobie dziś trud, by tak starannie przygotować koncert, zarejestrować go i wydać jako stylowy zestaw płyt CD i DVD. Pierwsze utwory, subtelnie i skromnie zaaranżowane, przypominają, że muzyka może być czymś wyjątkowym – odświętnym spotkaniem, chwilą, którą współczesna technologia pozwala zapisać w doskonałej jakości.

Jeszcze podczas "Throw it Away" i "I Hear Music" cieszyłam się niecodzienną aurą. Interpretując utwory, Zaryan wydeptuje w nich własne ścieżki bardzo ostrożnie, chciałoby się powiedzieć – z przedwojennym wyczuciem. Ten koncertowy bon ton sam w sobie jest atrakcją, bo – z wyjątkiem muzyki klasycznej – dziś obowiązuje już tylko w jazzie.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"