[b]Po latach grania w Roxy Music, po płytach nagranych i wyprodukowanych razem z Brianem Eno i Davidem Gilmourem, może pan wybierać współpracowników z grona najlepszych. Do pracy nad najnowszym albumem zaprosił pan Leszka Możdżera. Co kierowała pana wyborem?[/b]
Po raz pierwszy widziałem, jak gra podczas prób u Davida Gilmoura, gdy nagrywaliśmy album „On an Island”. Są na to świadkowie, i to nie byle jacy muzycy, że słuchając wprawek Leszka wykrzyknąłem: „O mój Boże, on jest niesamowity!”. Tak się złożyło, że na płycie Davida wystąpił tylko w kilku orkiestrowych fragmentach skomponowanych przez Zbigniewa Preisnera. Postanowiłem zrobić większy użytek z wielkiego talentu waszego pianisty, właśnie z myślą o mojej nowej płycie. Nie byłem pewien, czy Możdżer się zgodzi, bo jest ciągle zajęty, pełno go wszędzie — nie wiem skąd bierze na to siły! Byłem podenerwowany, kiedy pytałem, czy znajdzie dla mnie czas, i szczęśliwy, gdy nie robił problemów. Zaprosiłem też perkusistę Charlesa Haywarda i basistę Yarona Stavi. Skomponowałem główną część albumu, a koledzy dodali po jednym własnym utworze.
[b]Firma Gibson, jeden z liderów w produkcji gitar, skonstruował z myślą o panu nowy model - Firebird V 11. Czy to wpłynęło na komponowanie utworów?[/b]
Brzmienie okazało się tak inspirujące, że postanowiłem nagrać cały album grając właśnie na Firebird V11. Moi koledzy są od mnie sprawniejsi technicznie, bo mają wiele jazzowych doświadczeń, ale brzmienie jest moim mocnym atutem.
[b]Po zrealizowaniu „On An Island” Davida Gilmoura wyprodukował pan album „Live in Gdańsk”. Czy to była pana ostatnia okazja do wspólnego występu z Rickiem Wrightem?[/b]