Jej oryginalne podejście do mieszania różnych muzycznych tradycji i charakterystyczny głos i sposób śpiewania sprawiają, że słucha się jej z niekłamaną przyjemnością. Niedzielny koncert w Fabryce Trzciny naprawdę warto więc zobaczyć.
Jej muzykę zalicza się do world music, choć nie bardzo wiadomo, co to oznacza. Bo do wielkiego worka z tą etykietką wrzuca się dokonania jazzowych instrumentalistów czerpiących z muzyki etnicznej (jak Arild Andersen), niektóre projekty rockowców (jak Peter Gabriel) czy w końcu całą masę nowoczesnej muzyki klubowej.
Susheela Raman śpiewa piosenki, w których odbijają się jej orientalne korzenie, fascynacje Afryką, zainteresowania europejską muzyką ludową czy bluesem. Doprawia to szczyptą jazzu, odrobiną rockowej energii i kropelką liryki. Otrzymujemy inteligentny, mocno nasycony muzyką etniczną pop wykonany z najwyższym kunsztem, często z użyciem oryginalnych, orientalnych instrumentów.
Choć urodziła się w tamilskiej rodzinie w Londynie, to większą część dzieciństwa i młodość spędziła w Australii, gdzie zaczęła grać bluesa i rocka. Później wyjechała na jakiś czas do Indii, gdzie uczyła się od tamtejszych muzyków. W 1997 roku wróciła do Londynu i zaczęła współpracę z gitarzystą Samem Millsem.
W 2001 roku ukazał się jej pierwszy album „Salt Rain“ pełen brzmień instrumentów z najodleglejszych zakątków świata, który przyniósł jej nagrodę BBC Radio3 Awards w kategorii newcomer i został nominowany do Mercury Music Prize.