Nie ma powodów, by nazwać „The Bridge” rozczarowaniem, bo wypełnia go rap w wykonaniu hiphopowych znakomitości, ale nie jest to album nawet w połowie tak znaczący, jak można się było spodziewać. Wiele wskazywało, że po 20 latach od wydania ostatniego studyjnej płyty, Grandmaster Flash stworzy opus magnum - na nowo wstrząśnie światem rapu lub ukoronuje czterdziestoletnią historię gatunku.

Kto miałby dokonać takiego podsumowania, jeśli nie on: jeden z ojców założycieli rapu. Talent Grandmaster Flasha był objawieniem - wszystko, co dzisiejsi didżeje potrafią, zawdzięczają jego wyobraźni i chałupniczym eksperymentom. Stworzył podstawy najważniejszych technicznych sztuczek: cięcia, skreczowania, powtarzania partii utworów. Imigrant z Barbadosu uczył się w szkole elektronicznej na Bronksie, gdy - zafascynowany występami innego pioniera Dj Kool Herca - sam zmontował prosty mikser. Jego występy na ulicznych imprezach były wirtuozerskimi popisami, bo Flash miał nie tylko muzyczne pomysły, ale i charyzmę. Wiedział, jak urządzić przedstawienie: obracał się wokół własnej osi, sięgał zza pleców, a jego dłonie (a czasem i stopy) nieomylnie prowadziły czarne krążki.

Działał w pojedynkę do 1977 r., kiedy poznał Kurtisa Blowa - rapera, który trzy lata później jako pierwszy w historii podpisał kontrakt z dużą wytwórnią i odebrał złotą płytę. Gdy raperzy i didżeje połączyli siły, hiphopowe zabawy zaczęły przyciągać tłumy i przeniosły się do wielkich klubów. Grandmaster Flash znalazł w sąsiedztwie pięciu utalentowanych raperów, którzy od tej pory towarzyszyli mu jako The Furious Five. Byli imprezową sensacją Nowego Jorku, a od 1979 r. - gdy zaczęli nagrywać - czołową hiphopową formacją.

Najpierw spodobał się żywiołowy singiel „Superrappin'”, ale przełomem okazał się „The Message”. Wielki przebój spodobał się nowej, nie znającej rapu publiczności, a co ważniejsze - otworzył drzwi artystom, którzy chcieli mówić o polityce. „The Message” opowiada o życiu w nowojorskim getcie: niezapłaconych rachunkach, strajkach, pogardzanych dzieciach i parku, przez który nie można przejść po zmroku bez palca na spuście pistoletu. „The Message” to kwintesencja kultury hiphopowej: brzmi jak fantastyczny, radosny numer do tańca, a jest wyznaniem człowieka bliskiego obłędu, uwięzionego w miejskiej dżungli. Tuż po sukcesie „The Message” grupa The Furious Five się rozpadła. Grandamster Flash zdobywał uznanie, nagrywając nowatorskie utwory, jak „Adventures on the Wheel of Steel”, w którym po raz pierwszy pojawiły się skrecze i sample piosenek Queen i Blondie. W latach 90. wydał jedynie kilka kompilacji remiksów i dopiero w 2002 r. ukazał się album prezentujący bogactwo jego dokonań „The Official Adventures of Grandmaster Flash”.

Najnowszy krążek, na który Flash zaprosił wszystkich ważnych, m.in. Snoop Dogga, Q-Tipa, Dj Koola, KRS One, jest barwną mieszanką hiphopowych stylów. Słucha się przyjemnie, o nudzie nie ma mowy, utwory mają coś z prostoty starej szkoły hip-hopu, a brzmieniem nie odbiegają od obowiązujących teraz tendencji. Wszystko to jednak mało jak na prawdziwego muzycznego rewolucjonistę, który zapowiadał „The Bridge” jako album, który zbuduje most między historią a jutrem rapu.